2025 miesiąc po miesiącu

Ten wpis w teorii będzie aktualizowany co miesiąc. Pisanie obszernych podsumowań każdego miesiąca mi nie leży. Czasami nie mam zbyt wiele do powiedzenia, czasami z perspektywy czasu rzeczy stają się mniej ważne. To tu to każdy miesiąc w dwóch, trzech punktach i jednym zdjęciu.

STYCZEŃ

Zwykle fotograficznie styczeń stał u mnie pod znakiem Bałtyku. I tak, znowu byłam na przełomie lat nad morzem, bo zimowy Bałtyk jest piękny, nawet jeśli nie ma mowy o oglądaniu wschodu słońca nad falami. Ale spontaniczna decyzja „a pojadę na Tąpadła i spróbuję wejść na Ślężę” przyćmiła fotograficznie fotki znad morza. Nawet jeśli skodolot próbowała mój pomysł sabotować (zaślepiła mi w oczy najstraszniejszą z kontrolek: check engine), to pożyczając auto od mamy udało się dotrzeć, i zapatrzyć na Karkonosze. I to nie raz. Pojechałam w jeden weekend. Potem w kolejny…

Redagowanie ścierwa zwanego powieścią, które miało być skończone w zeszłym roku, stało się wyzwaniem na ten rok. Zacięłam się na ostatniej prostej strasznie i tak mnie zastał rok 2025. Zobaczymy, czy się uda. Zwłaszcza, że jest nabór, który kusi…. 

LUTY

Czyżby to była Ślęża?

Tak.

Zdecydowanie wchodzenie na nią średnio co drugi tydzień tego roku jest ciekawszym ćwiczeniem niż chodzenie raz w tygodniu na siłownię, żeby wchodzić pod górę na bieżni 🙂

Z jednego kuszącego naboru zrobiły się dwa. Zobaczymy, zobaczymy…

MARZEC

Czyżby nie Ślęża?

Ślęża. Ślęża. Mogłam fotografować zaćmienie Słońca z dowolnego miejsca, więc czemu nie z niej. Przy okazji poćwiczyłam włażenie pod gorę nie tylko ze sprzętem foto, ale też ze statywem dyndającym z ramiączka plecaka.

Opowiadanie 1: walka trwa, jest światełko na końcu tunelu. Sama nie wiem, czy trochę w nim nie przekombinowałam, ale mi się podoba, a to już coś. 🙂

Opowiadanie 2: cóż…

Ścierwo zwane powieścią: ciiii

KWIECIEŃ

Jeśli kwiecień, to Karkonosze. Spodziewałam się śniegu na szlaku i śnieg był. Spodziewałam się też przeciętnej pogody, ale ta dopisała – było pięknie. W końcu zajrzałam do schroniska Kochanówka, bo do tej pory tylko widziałam je z zewnątrz i jakoś nigdy się nie zdarzyło, aby usiąść, coś tam zjeść, wypić, bo auto na parkingu i zaraz człowiek miał jechać z powrotem do Karpacza. Ale tym razem spałam w Szklarskiej i do Kochanówki po prostu przyszłam. Bardzo sympatyczne schronisko z przemiłą obsługą. 

No i dotarłam do RTON Śnieżne Kotły. Dwa razy. I jeszcze w kilka innych miejsc i na koniec nie miałam zakwasów. Może zaprocentowały te wszystkie wejścia na Ślężę.

MAJ

Jaki był ten maj? Pierwszy raz weszłam na Szczeliniec i zdecydowanie planuję tam wracać. Zaczęłam sezon kajakowy. Dużo korzystałam z tego, że maj był w tym roku dość chłodny, a zatem sprzyjał robieniu rzeczy na dworze bez ryzyka, że się człowiek stopi.

Na zdjęciu chmurne zbocze Ślęży.

Na froncie literackim za to trwała walka. Napisałam opowiadanie. Zgłosiłam je na nabór z małą wiarą, że przejdzie. Przeszło. Radość? Owszem. Ale redaktorka sporo rzeczy znalazła, a ja pracując nad sugerowanymi przez nią zmianami znalazłam jeszcze dwa razy tyle innych rzeczy, które nie brzmiały, nie wybrzmiewały i czy ja naprawdę czytałam ten tekst na głos te kilka miesięcy temu?

Tak. Pamiętam. Czytałam, ale…

No cóż. Jednak po to właśnie jest redakcja – czasami trzeba oka innej osoby, aby się człowiek sam ogarnął.

Będzie dobrze.