I tak dalej… #02 – Porozmawiajmy o fantastyce naukowej
Rozmowa z Martą Potocką.
Tak jak poprzednio poniższa transkrypcja jest nieco uładzoną wersją odcinka. 🙂
Wersja audio+napisy wisi na Youtube 🙂
Transkrypcja
Trochę czasu minęło od kiedy opublikowałam poprzednią kawiarnianą rozmowę, ale musiałam się nieco ogarnąć. Sam pomysł na nagranie tej, którą zaraz usłyszycie, powstał już jakiś czas temu, kiedy zaczynałam się w ogóle przymierzać do projektu nagrywania takich wywiadów. Wówczas sobie pomyślałam: fajnie byłoby z Martą Potocką porozmawiać o fantastyce naukowej, ponieważ obie ją piszemy. A potem zdarzyło się życie, więcej życia i jakoś nie zbiegały nam się drogi, żeby nagrać ten odcinek. Aż zostały ogłoszone nominacje do nagrody Zajdla. I wśród nominowanych utworów znalazł się Chomik, którego napisała właśnie Marta. I to podziałało jak taki bodziec, że tak teraz jest dobry moment, żebyśmy to zrobiły, żebyśmy się umówiły i to nagrały. Tak zrobiłyśmy. W związku z czym zapraszam was na dzisiejszą rozmowę. Ja nazywam się Marta Magdalena Lasik, a przy moim wirtualnym kawiarnianym stoliku usiadła dzisiaj Marta Potocka.
Marta Magdalena: W twoim bio, na Lubimy Czytać, masz napisane, że eksplorujesz, że piszesz o bliskiej przyszłości i patrząc po twoich opowiadaniach, które znam, którymi są Chomik, który rozgrywa się w niedalekiej przyszłości w Warszawie, twoje opowiadania z antologii Śląskiego Klubu Fantastyki, z Logrusa… Flaun rozgrywa się trochę dalej, bo to takie typowe opowiadanie o eksploracji kosmosu. Powiedziałabym wręcz, że trochę w starym stylu. Za to twoje opowiadanie z Rozstajów jak najbardziej mogłoby się wydarzyć w przeciągu najbliższych kilku lat. Z czego wynika to skupienie się na najbliższej przyszłości?
Marta Potocka: Wiesz co, u mnie, to jest taka dosyć naturalna forma tworzenia tekstu. Bo ja właściwie mam dwa tryby wymyślania o czym napiszę. Pierwszy tryb, to jest taki że myślę sobie, że dawno nie napisałam żadnego opowiadania i coś by pasowało napisać i to jest taki jakby aktywny sposób. I wtedy zwykle wychodzą mi te takie hard SF-y. Typu właśnie na przykład Flaun, tak jak mówisz takie trochę klasyki, nawet trochę retro. Bo jakoś tak w tym kierunki idzie moje myślenie jak staram się wymyślić coś fajnego. Natomiast pomysły na teksty typu Chomik czy na przykład Lek, który opublikowałam w pierwszej antologii ŚKF-u, który też opowiada o bliskiej przyszłości, to są pomysły które przychodzą mi pomiędzy kotletem, a metrem. Że idę sobie gdzieś chodnikiem i myślę a co by było gdyby ktoś teraz świadomie i celowo… jeszcze bardziej świadomie i celowo niż to się już dzieje, sterował reklamami, po to żeby zmusić nas do wydawania pieniędzy. No i mniej więcej w ten sposób pojawił mi się pomysł Chomika. To było zresztą związane też z oglądaniem serialu Black Mirror, który bardzo lubię, i zastanawianiem się jakich jeszcze tematów w Black Mirror jeszcze nie poruszyli, a Black Mirror to też jest bliska nam przyszłość. I po prostu, no przyszło mi do głowy, że nie został poruszony temat tego, że gdyby dać ludziom dochód podstawowy, czyli państwo daje ludziom pieniądze można powiedzieć za nic, to pewnie chciałoby je odzyskać. A skoroby je chciało odzyskać, to jak nakłaniałoby ludzi, do tego oddawania pieniędzy, wpuszczania ich z powrotem w obieg. No i tak powstał Chomik. Więc ta bliska przyszłość to są u mnie efekty przemyśleń… takich… patrzę na świat wokół mnie i myślę co tu się może dziać… co tu się dzieje teraz albo co tu się może dziać za parę lat.
Marta Magdalena: To ciekawe, bo poruszyłaś temat tego o czym mniej więcej Chomik jest, odnośnie tych mechanizmów ekonomicznych w zasadzie i teraz, jak się rozpatruje często science fiction, to mówi się o science fiction miękkim i o hard science fiction, gdzie to hard science fiction odwołuje się głównie zwykle do fizyki, przy definicji tego miękkiego science fiction często mówi się, że psychologia, socjologia i tak dalej. Twoja odpowiedź sprawiła, że zaczęłam się zastanawiać po której stronie barykady leży ekonomia. Fantastyka naukowa ekonomiczna.
Marta Potocka: Tak, a w gruncie rzeczy nie są to tematy poruszane często. Pamiętam, czytałam kiedyś taka analizę Philipa Dicka jako autora i ktoś tam zwrócił uwagę, że bardzo często pisarze science fiction piszą, wiesz, o wielkich rzeczach. Loty w kosmos, społeczeństwa, takie rzeczy wielkie, wpływające na wszystkich. A Dick zawsze, w każdym tekście podawał z czego jego bohaterowie żyją. Że ktoś tam jest mleczarzem, a ktoś tam jest dostawcą i to było właśnie tak fajnie osadzone w rzeczywistości, że te jego teksty, które były bardzo daleko wybiegające w przyszłość momentami, jednocześnie były osadzone w takiej prawdziwej rzeczywistości. Że ci ludzie musieli mieć pracę, musieli na siebie zarobić. Czasem na przykład mieli problem, żeby na siebie zarobić i to ich motywowało do jakiegoś działania. Ja to też w Dicku bardzo lubię, że on był z jednej strony strasznie odjechany, a z drugiej strony twardo stąpający po ziemi. I w gruncie rzeczy myślę, że możemy mieć trochę braki na rynku z science fiction ekonomicznym, bo raczej się rozpatruje to, co ludzie już wymyślili i krytykujemy to, co zostało wymyślone, ale pomysłów na przyszłość jest niewiele.
Marta Magdalena: To tak zapytam, żeby stworzyć pewną bazę i tak dalej… gdybyś miała podać trzy do pięciu tytułów utworów, książek, ale jeżeli coś innego bardzo przychodzi ci na myśl, to może być coś innego, i z takim góra jednym dwoma zdaniami dlaczego one są dla ciebie jako fantastyka naukowa cenne, wybitne. Dlaczego ty je cenisz. Nie mówię tutaj arbitralnie, że cały świat uważa, że ta książka jest dobra i wielkim poetą był, tylko dlaczego ten utwór jest dla ciebie cenny jako Marty Potockiej, pisarki, po prostu człowieka.
Marta Potocka: Wiesz co, tutaj chyba musiałabym się odnieść do jakiś reprezentatywnych utworów danych autorów, bo raczej, raczej mogłabym powiedzieć, że cienię konkretnych autorów
Marta Magdalena: Okey.
Marta Potocka: No więc mamy tutaj wymienionego już Dicka, którego cenię za to co powiedziałam przed chwilą i za to, że to jest człowiek, który pokazał mi, że da się pisać surrealistycznie, a nadal dobrze, bo ja ogólnie nie bardzo lubię surrealizm. Czasami wydaje mi się, że to są takie zabiegi… nie wiem… trochę pretensjonalne, trochę nastawione na… Aha, miało być jedno zdanie, a ja się rozgaduję. W każdym razie Dick pisał właśnie bardzo fajnie pomiędzy czymś bardzo dla nas nietypowym, surrealistycznym, daleką przyszłością, podróżami w czasie, granica życia i śmierci u niego nie istniała, to z kolei są bardzo dziwne rzeczy, a jednocześnie twardo stąpał po ziemi. Bardzo to szanuję bardzo to lubię. I tu mogłabym podać jako przykład Ubik, jako bardzo dobrą książkę od której chyba zresztą zaczęłam Dicka. Postaram się teraz streścić.
Marta Magdalena: Jak coś, będę przerywała.
Marta Potocka: Dobrze. Drugi autor to jest Lem. No upraszczając: za przeogromny umysł, przeogromną bazę wiedzy jaką dysponował, bo to był człowiek, który pewnie zasługiwał na nie wiem habilitację z pięciu różnych dziedzin, albo…
Marta Magdalena: Znasz tę anegdotę o nim?
Marta Potocka: Którą?
Marta Magdalena: Że CIA przypuszczało, że Lem to jest kryptonim dla całej grupy autorów którzy piszą, ponieważ twierdzili, że to niemożliwe żeby jeden autor tyle pisał i tak pisał.
Marta Potocka: Wiesz co, to było trochę jeszcze inaczej.
Marta Magdalena: Ja to tak słyszałam…
Marta Potocka: To był konkretnie Philip Dick, bo oni pisali mniej więcej w tym samym czasie. Dick miał schizofrenię w pewnym momencie, on miał jakieś ciężkie życie, żona go wyganiała z domu, on pisał w domku w górach i tam mu po prostu troszeczkę już odbiło i wymyślił właśnie tę teorię o Lemie i pisał donosy do FBI, CIA i tak dalej, że Lem nie istnieje. Bo…
Marta Magdalena: A więc to jest też miarą Lema, jak on musiał być wielkim pisarzem postrzeganym przez pisarzy mu współczesnych i tak dalej. Choroba chorobą która wygenerowała te myśli, ale te myśli na czymś musiały zacząć rosnąć. Więc coś musiało już być.
Marta Potocka: Oczywiście. Dick był zawsze racjonalny nawet w nieracjonalności. Więc nawet jego szalona idea miała sensowne oparcie. No więc jeśli chodzi o Lema, to powiedziałabym, że jeśli chodzi o nurt filozoficzny to fantastyczną książką, ale bardzo trudną jest Głos Pana, ale bardzo się cieszę, że ją czytałam i na pewno do niej wrócę. A jeśli chodzi o nurt klasycznego SF, to bardzo lubię Pirxa, ale też Niezwyciężony i Solaris są wspaniałe. Też jeszcze chciałam tylko powiedzieć krótko, że Lema jeszcze bardzo cenię za język. Uważam że ze wszystkich autorów, to chyba od czasów Tuwima, który się fantastycznie posługiwał językiem polskim to, …zresztą Żyd, drugim, kolejnym mistrzem języka polskiego był kolejny Żyd, czyli Lem.
Marta Magdalena: Cóż…
Marta Potocka: No i co. Idąc dalej, bo miało być trzy do pięciu. Dukaja Perfekcyjna niedoskonałość. Tutaj akurat nie powiem, że każde dzieło Dukaja mnie zachwyca, natomiast Perfekcyjna mnie zachwyciła i mam nadzieję, że kiedyś napisze resztę, bo Dukaj mówił, że to jest pierwsza część tryptyku, tylko że do dalszych potrzebuje mocy obliczeniowej, którą nie dysponuje, żeby sobie poczynić jakieś symulacje. Natomiast jest to…
Marta Magdalena: Słyszałam plotki, że dokonano jakiś odkryć naukowych, czy czegoś tam, które są sprzeczne z jego wizją…
Marta Potocka: O nie…
Marta Magdalena: …więc odpuści.
Marta Potocka: O nie.
Marta Magdalena: Ale to są plotki, które tylko słyszałam. Że zrobi mi to samo, i tobie w takim razie też, co zrobił Słowacki z Kordianem. Napisze pierwszą część tryptyku i dziękuję.
Marta Potocka: No tak. To by było wredne, ale wpasowałby się w wielkiego, polskiego pisarza, którym, no, myślę, że Dukaj jednak jest.
Marta Magdalena: Też mam takie przekonanie.
Marta Potocka: I z takich rzeczy bardziej powiedzmy przyziemno-przystępnych nawiązałabym do naszego kolegi sekcyjnego, czyli Michała Cholewy. Bardzo lubię jego Algorytmy Wojny. Uważam, że są to książki, które bardzo trafiają w mój gust, bo są zarówno militarne jak i jest taka koronkowa fabuła, która Michałowi świetnie wychodzi i, no dla mnie też jest to świetny cykl. Czytałam go chyba już trzy razy. I zasadniczo jak wychodzi każda kolejna, to odświeżam sobie jeszcze raz. Także może na tym skończymy, bo mogłabym jeszcze długo, a nie ma tyle czasu.
Marta Magdalena: Próbuję teraz zebrać tych autorów, to trochę trudniejsze, i przypisać ich do tych właśnie nurtów soft i hard.
Marta Potocka: Raczej hard to wszystko, co wymieniłam.
Marta Magdalena: Raczej tak.
Marta Potocka: Choć Dick poruszał dużo też tematów jednak socjologicznych.
Marta Magdalena: Lem trochę mniej niż Zajdel, ale też trochę tej jego filozofii i tak dalej…
Marta Potocka: Zajdla też lubię. Jak najbardziej. Niedawno miałam właśnie cykl czytania Paradyzji, Wyjścia z cienia i Limes inferior.
Marta Magdalena: Same dobre tytuły. Akurat jestem straszną fanką Paradyzji.
Marta P: Jest ładna. Taka spójna jako całość i bardzo fajna.
Marta Magdalena: Dokładnie, ale… W każdym razie próbuję sobie tak to rozłożyć. I tak powiedziałabym, że przechylają się w stronę hard. Nawet jeżeli ja bym się zastanawiała jak bardzo hard jest Perfekcyjna Niedoskonałość, ze względu na jej bardzo duże oddalenie w czasie. Natomiast…
Marta Potocka: Tak, to prawda.
Marta Magdalena: jednocześnie jest mocno osadzona naukowo, jeśli prawdę jest plotka którą słyszałam, więc to na pewno.
Marta Potocka: Znaczy na pewno są osadzenia naukowe, bo chociażby koncepcja komputera ostatecznego, którą tam użył Dukaj, to nie jest przez niego wymyślone, tylko jest to tam jakiś model już stworzony przez teoretyków informatyki. Natomiast, no, inkluzje, w szczególności inkluzja ultymatywna to już jest no koncept Dukaja, bardzo fajny.
Marta Magdalena: Dokładnie. Jest tam dużo takich rzeczy… w sensie absolutnie jakby nie kłócących się z naszą nauką, ale wydaje mi się, że na pewnym stopniu oddalenia od naszego obecnego stanu wiedzy zaczynamy już się poruszać zupełnie we mgle. I … może to jest moje wrażenie, że jak patrzymy na tą trochę starszą science fiction, która często opisywała jako daleką przyszłość lata dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku, bo była pisana w latach sześćdziesiątych i trzydzieści lat do przodu, to już było dużo.
Marta Potocka: A oni byli świeżo po lądowaniu na Księżycu i wierzyli, że wszystko jest możliwe.
Marta Magdalena: Tak. A jednocześnie ich poziom nauki, tempo w jakim nauka się rozwijała wtedy było ogromne, natomiast to wszystko były ciągle rzeczy trochę bardziej zrozumiałe dla kogoś kto był skłonny poczytać, popytać i tak dalej. Podczas gdy teraz, bardzo często każde kolejne odkrycia naukowe robią się już tak specyficzne dla swojej wiedzy, że przeciętny autor wchodzący w to, o ile nie m wykształcenia naukowego dokładnie w tym kierunku, w którym pisze, to potrzebuje dobrego zaplecza znajomych, krewnych i tak dalej, którzy są mu w stanie wyjaśniać pewne koncepty tak, żeby on mógł je zrozumieć.
Marta Potocka: Żeby nie napisał głupot i żeby to miało jakikolwiek sens, bo to rozumienie autora może być dalekie od nauki.
Marta Magdalena: Tak. Ja na przykład jestem energetykiem jądrowym i w tej tematyce poruszam się w miarę swobodnie. Ty jesteś elektrotechnikiem i te rzeczy też są ci bliskie, ale w momencie gdybyśmy miały zawrzeć w tekście koncept dotyczący jakiś szczegółów mutacji DNA na przestrzeni czegoś i pod wpływem jakiś substancji, to obawiam się, że każda z nas na początku by się zgubiła i potrzebowałaby tej pomocy właśnie kogoś innego. Podczas gdy kilkadziesiąt lat temu podobny problem byłby o wiele mniej zawiły, bo nikt nie zdawałby sobie sprawy z jego zawiłości.
Marta Potocka: Tak, to też zresztą Lem pisał bodajże w Summa technologiae, że specjalizacja nauki przebiega szybciej niż możliwości poznawcze ludzkości i że szybko dojedziemy do momentu, kiedy będą gałęzie przez nikogo nie obsadzone, bo braknie naukowców. A nawet te, które są obsadzone, są już tak wąskie, że coraz trudniej jest o wiedzę ogólną. Taką ogólną wiedzę naukową, że możesz powiedzieć, że jesteś człowiekiem światłym w dziedzinie szeroko rozumianej nauki. No nie da się. Możesz być w jakiejś branży, ale nie w całości.
Marta Magdalena: Albo w całości, ale bardzo po wierzchu.
Marta Potocka: Tak.
Marta Magdalena: Na takim poziomie wiem że dzwoni w jakimś kościele i mogę ci wskazać mniej więcej, że to na wschodzie, albo zachodzie albo północy, ale nie pokażę ci drogi, bo jej nie znam. Nie jestem w stanie.
Marta Potocka: Wiesz co, ja miałam dokładnie ten problem przy pisaniu Splątania. Czyli tekstu, który napisałam do antologii naszej Rozstaje. Ja tam poruszam… ja tam używam wielokrotnie określenia fizyka kwantowa, natomiast to jest paradoksalnie najmniej naukowy z moich tekstów, bo ja o fizyce kwantowej pojęcie mam bardzo popularno-naukowe i po prostu stwierdziłam, że nie dam rady tego napisać jak fizyk, więc napiszę to sobie na zasadzie: a korzystając z tej mojej nikłej wiedzy, jaką mam, pójdę w totalną fantazje. Uważam, że ten tekst jest całkowicie nienaukowy i byłam dość mocno zszokowana, kiedy napisał do mnie kolega po fizyce kwantowej, że to przeczytał i że nawet się trzyma kupy, a się tego nie spodziewał. Więc okazuje się, że zrobiłam to totalnie przypadkiem, bo moja wiedza nie sięgała do tego poziomu. Pozwoliłam sobie na swobodę i udało mi się akurat nie trafić na żadną minę, co absolutnie nie oznacza, że mam wiedzę i że ten tekst ma podstawy naukowe. Ale fajnie, że się udało, że przynajmniej ludzie z branży się nie załamywali.
Marta Magdalena: Ja zawsze uważam, że jednym z podstawowych talentów pisarza, tp jest umiejętność kłamania, że wie co robi.
Marta Potocka: No. Tak.
Marta Magdalena: Jeżeli piszesz przekonująco nawet o czymś na czym się nie znasz, to… tutaj po pierwsze trafiłaś w ogóle, że nie wpadłaś na żadną minę, ale nawet gdybyś wpadła na jakąś minę, to ktoś, kto się na tym nie zna szczegółowo… jeżeli pisze się przekonująco, to ci uwierzą.
Marta Potocka: Tak. I tu pytanie kto cię czyta i do kogo targetujesz swoje teksty, bo jeżeli chcesz napisać tekst bezpiecznie naukowo, to musisz zrobić taką ilość adnotacji i pokazać, że na przykład ty wiesz, ale nie poruszasz tego, bo coś tam, czyli takich jakby wycieczek w kierunku tych specjalistów, że dla osoby, która czyta dla przyjemności to się stanie bełkotliwe i nudne, więc w pewien sposób albo piszesz dla funu, albo piszesz naukowo. Wydaje mi się że połączenie, żeby to się czytało dobrze i było naukowe, to jest kolejny poziom trudności dla pisarza SF-ów.
Marta Magdalena: Nie wiem czy czytałaś taką książkę jak 7EW Stephensona.
Marta Potocka: Nie czytałam.
Marta Potocka: Marta Magdalena: To jest ciekawy przykład książki, która bardzo dokładnie… znaczy poświęca bardzo dużo czasu, łącznie z podawaniem wymiarów grodzi i śluz dokujących na budowanej stacji kosmicznej…
Marta Potocka: Muszę przeczytać.
Marta Magdalena: Jest w tym bardzo dokładna , bardzo rozpisuje koncepty zarówno migracji ludzi na orbitę, jak i życia na orbicie, tego jak to wpływa na organizmy, genetycznego rozwoju i tak dalej. Jest pod tym względem niesamowicie ciekawa, natomiast jeżeli ktoś chciałby ją czytać dla wartkiej akcji i bohaterów to miałby problem, bo tam bohaterów jest dużo, ale są częścią raczej bohatera zbiorowego pod tytułem: to jest historia o ludzkości. Ale faktycznie wtedy podejrzewam, że dla wielu osób czytających beletrystykę ta książka okazałaby się bardzo ciężkostrawna. Ale tak wracając jeszcze, sobie pozwolę, do tego co przytoczyłaś z Lema, z tego, jak się nauka rozwija.
Marta Potocka: I wąskich specjalizacjach
Marta Magdalena: Czy w tym nie upatrywać tego, że trochę jak się patrzy po fantastyce naukowej wydawanej obecnie, to ja jednak mam odczucie, że większość tytułów jest bliższa temu podejściu miękkiemu. Nawet jeśli niekoniecznie rozpatruje psychologię czy socjologię, to jest to ta fantastyka naukowa oparta bardziej o marzenia o podboju kosmosu, o dalekiej przyszłości plus cała gałąź post-apo, które niekoniecznie twardo trzymają się nauki. To są wizje przyszłości po prostu wysnute przez autora, przez co nie musi on być specjalistą w każdym aspekcie który doprowadził do powstania jego świata postapokaliptcznego albo… Wszystkie Star Treki, Star Warsy, Stargate-y. Cała space opera się w to wpisuje.
Marta Potocka: Co do post-apo, to w ogóle wydaje mi się, że ta literatura nie zaspokaja potrzeb naukowych czytelnika, ludzie nie szukają w poast-apo nauki, szukają survivalu. To kiedyś czytałam jakąś właśnie fajną analizę, że my ludzie współcześni, którzy mamy tą ciepłą wodę w kranie, w większości dach nad głową i jakby zaspokojone, w większość oczywiście nie mówię o wszystkich, podstawowe potrzeby to w pewien sposób jakaś taka nasza pierwotna część natury się wyrywa do tego dzikiego świata, gdzie trzeba znowu walczyć o przetrwanie, o jedzenie, o nie wiem… własne stado i własną zagrodę. I na takie potrzeby odpowiada post-apo, więc w tym momencie ta literatura nie musi spełniać żadnych kryteriów naukowych. Ona ma spełniać właśnie te kryteria survivalowe.
Marta Magdalena: A z drugiej strony mogłaby spełniać rolę na przykład przestrogi, coś co kiedyś w science fiction się częściej trochę przewijało. Takie podejście pisania: tak to się może skończyć i tak dalej. Ale większość post-apo, nie mówię że całe, ale znamienita większość to jednak stalkerzy ganiający po zonach, przetrwanie po prostu.
Marta Potocka: Tak… Wiesz co, to jeszcze nawiązując do tego, co mówiłaś wcześniej, ze większość tego co powstaje ma ten odcień softu, też mam takie wrażenie i tutaj może już będę nudna po raz kolejny się powołam na Lema, którego też jakiś czas temu czytałam esej, nie pamiętam już tytułu, no ale no to był esej bodajże z lat sześćdziesiątych, maks siedemdziesiątych, w którym Lem mówił że w fantastyce naukowej wszystko już napisano i wszystko jest wtórne. I ja się wtedy trochę załamałam, bo pomyślałam że jest 2020, ja tu próbuję coś wymyślić, a Lem pięćdziesiąt lat temu powiedział, że wszystko jest wtórne. I wydaje mi się, że trochę faktycznie tak jest i może stąd ludzie odeszli już od tej próby wymyślenia kolejnych form podboju kosmosu, życia w kosmosie, współpracy naszej z kosmitami, i tak dalej, bo niespecjalnie nasza wiedza się zwiększyła przez te ostatnie pięćdziesiąt lat. Mamy oczywiście odkrycia astronomiczne, mamy teleskopy, ale jakby… nadal siedzimy na tej naszej planecie, tu się wiele nie zmieniło i chyba temat się trochę wyczerpał, literacko. Albo trzeba być naprawdę dobrym, żeby napisać coś odkrywczego. I chyba stąd to skręcenie w kierunku softu, czyli bardziej idziemy…
Marta Magdalena: Kosmiczni kowboje.
Marta Potocka: Tak. Niekoniecznie w rzeczy o naukowych podstawach, ale które się fajnie czyta. No czemu nie?
Marta Magdalena: Jest w tym podgatunku do gatunku… i tak dalej, jest sporo cennych pozycji, bo między innymi Diuna się do tego wlicza, która jak najbardziej jest utworem cenionym i w ogóle bardzo wiele utworów nawet starszych porusza się po tej tematyce softu, tylko wtedy było to chyba trochę bardziej wyrównane.
Marta Potocka: Też mam takie wrażenie i jakby i wtedy,… to znaczy mam takie wrażenie z perspektywy czasu, bo ja… wtedy mnie jeszcze na świecie nie było, że jakoś tam się ceniło właśnie tych pisarzy jak na przykład Clakre, który był fizykiem i miał tą rzadką zdolność pisania fajnie i jednocześnie jak fizyk i czytelnicy chyba potrzebowali tego trochę wtedy, a teraz… teraz to już chyba jak ktoś chce, to sobie sięgnie do tych starszych mistrzów, ale stosunkowo chyba niewiele osób ma w tym momencie ma ambicje pisać w ten sposób. A Diuna a się w żaden sposób nie zestarzała i takie rzeczy ludzie chcą pisać nadal.
Marta Magdalena: A utwory mocno naukowe potrafią się zestarzeć.
Marta Potocka: Dokładnie
Marta Magdalena: Nie wiem czy wyłapałaś to kiedyś. Przynajmniej w wydaniu, które ja czytałam Odysei kosmicznej, w pierwszej części, księżycem Jowisza, na który się tam powołują, i tak dalej (sic!) jest Io. Pomiędzy pierwszą a drugą częścią jedna z sond dotarła w okolice Jowisza i dowiedzieliśmy się, że Io jest aktywna wulkanicznie, pokryta siarką i wygląda jak wielka pizza, kolorowa. Tymczasem Europa jest księżycem pokrytym skorupą lodową i prawdopodobnie ma ocean pod tym lodem. I w kolejnej części Odysei nie ma już Io, jest Europa. Po prostu jest podmieniona.
Marta Potocka: No tak, po prostu autor…
Marta Magdalena: Clarke po prostu zaktualizował jakby w kolejnej książce… przynajmniej w moim wydaniu nie było żadnego przypisu i tak dalej. Ja sama sobie dopowiedziałam, co się musiało stać. Dlaczego wprowadził taką zmianę. Ale prawda jest taka, że jak się sięga po książki napisane 20, 30, 40 lat temu to może się okazać, że cześć zwartej w nich wiedzy jest już nieaktualna, wręcz może trącić myszką, że o jeju, ale to tak kiedyś…
Marta Potocka: No pewnie.
Marta Magdalena: A space opera się nie starzeje. Jest dobra labo zła, ale jest.
Marta Potocka: Dokładnie. Ten sam przypadek tyczy się Astronautów Lema, gdzie on opisuje Wenus absolutnie nierzeczywistą z naszego aktualnego punktu widzenia i naszego stanu wiedzy. Teraz wiemy, że na Wenus nie dałoby się wylądować w taki sposób w jaki zrobili to bohaterowie w Astronautach, ale Lem tego wtedy po prostu nie wiedział. Zresztą też u niego fanie to wygląda, bo on na przykład doskonale sobie radził z przewidywaniem rozwoju cyfrowego, rozwoju oprogramowania. Ja jestem programistką, więc naprawdę bardzo doceniam to, że człowiek, który nigdy w życiu nie nauczył się obsługi komputera, bo Lem do końca życia tego nigdy nie zrobił, tak doskonale potrafił pisać o programowaniu, o jego tworzeniu, o problemach. Natomiast jak się czyta o tych wszystkich wajchach, przekładniach i tym takim całym, całej tej warstwie dekoracyjnej po prostu rodem z filmów z lat pięćdziesiątych, no to jest to już oczywiście trącące bardzo myszką, no ale cóż, ciężko żeby wtedy wymyślił coś innego.
Marta Magdalena: No ekrany dotykowe były wtedy pewnikiem czymś, czego sobie nie wyobrażano.
Marta Potocka: też tak sądzę.
Marta Magdalena: Więc to się tak łączyło i miałam myśl odnośnie tego lądowania na Wenus, ale była wzięła i uciekła. A tak… czy tematycznie to, co czytasz, jest tym, co generalnie tym, co chcesz pisać, czy są na przykład utwory, które czytasz, szanujesz, ale sama to tak byś nie pisała.
Marta Potocka: Czytam bardzo dużo rzeczy, których nie piszę i nie będę nigdy pisać. Począwszy od książek historycznych o Drugiej Wojnie Światowej,
Marta Magdalena: Trzymamy się fantastyki naukowej trochę. Zakładam, że nie jednym gatunkiem człowiek czytelniczo żyje.
Marta Potocka: Tak. To znaczy wiesz co właściwe opowiedziałabym, że miałam taki okres w życiu, kiedy czytałam głównie fantastykę i głównie fantastykę naukową. W tym momencie jest to już może u mnie 20% tego co czytam. Jeśli chodzi… Czy czytam coś z fantastyki naukowej, czego absolutnie bym sama nie pisała.
Marta Magdalena: Tak, że na przykład są jakieś motywy w fantastyce naukowej, które w książkach lubisz i doceniasz, sama nie miałabyś ochoty o tym napisać.
Marta Potocka: Wiesz co, to chyba nie, bo jeżeli coś mi się podoba i doceniam, to jednak zawsze mam taką myśl trochę mi szkoda, że na przykład ja tego nie napisałam. Czy że na to nie wpadłam. A że ktoś już napisał, to powtarzać się nie będę. Raczej czasami powiedziałabym, że są style pisania, które po prostu nie są moje. Ja mam taki styl chyba troszeczkę… Nie wiem czy to jest dobre określenie, ale troszeczkę sensacyjny, trochę mi się to kojarzy. Te moje teksty chyba się czyta tak w miarę właśnie szybko. Staram się tam jakoś budować napięcie. Przy czym absolutnie nie twierdzę, że to jest jedyna słuszna droga. I na przykład tutaj bym nawiązała do twoich tekstów, które są dla mnie bardzo odmienne stylem od moich, dla mnie są takie dużo bardziej właśnie nastawione na klimat, wolniejsze, bardziej być może idziesz w dygresje momentami, ale mi się to wszystko podoba. Acz ja tak pisać nie umiem i bym nawet nie próbowała. Raczej cieszę się po prostu, że ktoś tak pisze i mogę sobie czasem poczytać.
Marta Magdalena: Ja bym czasami chciała umieć pisać zwięźlej i bardziej w punkt, a więc każdy tak…
Marta Potocka: Ja stosuję tabelki w excelu.
Marta Magdalena: Ja czasami mam takie, że chciałabym napisać w punkt, bliżej czegoś, ale potem zaczynam pisać i to jest tak, nie, ni, nie nienienienie, nie da się, to nie moje.
Marta Potocka: Wydaje mi się, że jednak, wiesz, potrzeba tego trochę… Już nie wchodźmy w całą dyskusję, co trzeba potrafić, żeby pisać, ale wydaje mi się, że jeżeli masz jakiś swój styl, to chyba się tego trzeba trzymać. Bo nauczyć się innego stylu, to ani nie widzę sensu, a poza tym byłoby to chyba dosyć trudne, więc raczej, jeżeli twój styl się komukolwiek podoba, a tak na pewno jest z twoim i chyba też jest z moim, to chyba po prostu należy się tego trzymać.
Marta Magdalena: Z twoim na pewno tak jest, ponieważ dostałaś w tym roku nominację do nagrody Zajdla, za Chomika właśnie, więc na pewno istnieje grono osób, które naprawdę doceniło ten tekst. Ale to co mówisz, że piszesz tak bardziej sensacyjnie… zastanawiam się jak w to wpisuje się Splątanie z Rozstajów. Bo on był taki… Ale on miał specyficzną formę też, tego nagrywania pamiętnika i tak dalej, więc…
Marta Potocka: Splątanie to akurat faktycznie był inny tekst, niż reszta moich tekstów, chyba ta forma wyniknęła z tego, ze jakoś tak mi się dobrze udało wczuć w bohaterkę, co może jest trochę dziwne, bo bohaterka moim zdaniem, tak zakładam jako autor, tak mi to pasowało, miała jakieś… prawdopodobnie coś ze spektrum Aspergera albo autyzmu. Nie podejmuje się tu dokładnie powiedzieć co, ale oparłam ją na ludziach, z którymi miałam styczność. No i też, bohaterka miała, moim zdaniem, jednak trochę zbyt duże tendencje samobójcze z czym również się nie identyfikuję.
Marta Magdalena: Triger warning.
Marta Potocka: Przepraszam. Ale nie musimy mówić, czy jej się udało, czy nie i jak to się skończyło. Natomiast jakoś mi się udało w tę Marię wczuć i dlatego ten tekst popłynął mi inaczej, bo jakby pisałam z jej perspektywy. Ja jednak raczej unikam w większości pisania w pierwszej osobie. No chociaż Chomik też jest pierwszoosobowy, ale ten bohater w Chomiku jest taki bardziej dynamiczny, natomiast Maria była tak, czyli bohaterka Splątania, była taka no…
Marta Magdalena: Splątana.
Marta Potocka: Splątana, no i ten tekst musiał być taki jak ona. Po prostu. Więc w pewien sposób musiałam poświęcić swój styl na rzecz wiarygodności pamiętnika bohaterki.
Marta Magdalena: Po prostu historia chciała być napisana w inny sposób.
Marta Potocka: Tak.
Marta Magdalena: Czasami autor tylko przekazuje historię
Marta Potocka: W pewien sposób tak. Zresztą akurat Splątanie nie spotkało się z najlepszym odbiorem, to znaczy niektórym osobom się podobało. Na przykład Ani Kańtoch, co mnie bardzo cieszy, bo cenię sobie jej zdanie. Natomiast czytałam recenzje naszego zbioru, to jednak recenzje do tego tekstu były pomiędzy dziwne nie rozumiem a dziwne, może rozumiem, ale raczej to było takie negatywne dziwne, niż pozytywne, więc nie powiedziałabym, żeby eksperyment się jakoś specjalnie udał, lecz nie żałuję napisania go, bo mi się podobało.
Marta Magdalena: Ja uważam go za bardzo przyjemny tekst do przeczytania.
Marta Potocka: Dzięki.
Marta Magdalena: Znaczy przyjemny to nie jest najlepsze określenie, ale przy nim pozostanę. Miałam… Jego przyswajanie sprawiało mi przyjemność, czego nie mogę powiedzieć o paru książkach, które ostatnio czytałam i miałam ochotę nimi rzucać po ścianach, więc…
Marta Potocka: Marta, zabrzmiałaś teraz jak totalny cyborg, który mówi: przyswajanie tej książki sprawiało mi przyjemność.
Marta Magdalena: Wydało się
Marta Potocka: Jak to powiedzieć w języku człowieków, żeby nie zabrzmieć dziwnie.
Marta Magdalena: Wydało się. Ja tutaj po prostu tym odcinkiem podkastowym próbuję wybadać ludzkość jak ona postrzega pewne aspekty fantastyki naukowej, żeby skierować was na odpowiednie tory, ponieważ jak wiadomo literatura może być narzędziem propagandy.
Marta Potocka: Oczywiście. I całkiem dobrze ci idzie.
Marta Magdalena: Przez moment zastanawiałam się, czy tego nie wytnę, ale nie, to zostanie.
Marta Potocka: Ja bym zostawiła.
Marta Magdalena: To tak, ponieważ zajęłam ci już pół godziny… ponad, z czasu, który zdeklarowałam że będę cię trzymała z dala od reszty twojego życia. Jeszcze bym sobie tak tylko, trzymając się w temacie fantastyki naukowej, bo to taki motyw przewodni, który obrałam… Gdybyś miała, jako czytelnik, trochę jako twórca, ale bardziej że jako autorzy czasami nieco inaczej czytamy książki, co byś chciała zobaczyć, w jaką stronę byś chciała, żeby rynek książki fantastyczno-naukowej poszedł. Czego byś chciała zobaczyć więcej, mniej. Co ci się marzy. Takie wiesz, gdybyś mogła pstryknąć palcami jak Thanos i będzie.
Marta Potocka: O kurczę. Zaskakujące pytanie.
Marta Magdalena: Staram się
Marta Potocka: Czyli fajne. Wiesz co?
Marta Magdalena: Nie.
Marta Potocka: Myślę.
Marta Magdalena: Myśl spokojnie. Jak będziesz długo myśleć, to wytnę. W sensie myślenie wytnę.
Marta Potocka: Wiesz co… nie ja powiem, to nie to że ja nie chcę, tylko muszę zebrać do kupy to, co mi się gdzieś tam plącze po głowie. Dobra, może to głupio zabrzmi, ale chciałabym więcej Dukajów. W znaczeniu nie oczywiście ludzi obdarzonych tak dużym talentem, co w pewien sposób może bym troszkę chciała więcej książek, w które autor wkłada dużo serca i myślenia swojego i pracy. A mniej książek, które powstają, z przyczyn związanych z tym, jak funkcjonuje rynek, czyli że należy pisać w miarę szybko, żeby czytelnicy o tobie nie zapomnieli, w miarę lekko, żeby dużo czytelników przeczytało i żeby się podobało, to absolutnie nie jest zarzut tyczący się tylko fantastyki i fantastyki naukowej, tylko ogólnie troszeczkę mam poczucie, zresztą pewnie jak wielu ludzi, że no trochę w tym momencie odeszliśmy od doceniana jakiś dzieł, ludzie często mówią, wiesz, zbyt długie, zbyt trudne, nieważne. I trochę mam poczucie że po prostu w ostatnich latach powstaje mniej rzeczy, które odcisną piętno, choć nie wiem, być może we wszystkich czasach wszyscy tak mówili i dopiero z perspektywy da się ocenić, że jakieś książki były naprawdę wybitne na tle innych.
Marta Magdalena: Ale myślę, że z perspektywy czasu po prostu o pewnych książkach już my nawet teraz nie wiemy że istniały.
Marta Potocka: Tak.
Marta Magdalena: Że są książki wydane sto lat temu, o których istnieniu wie pięciu naukowców na świecie, specjalizujących się w literaturze wydawanej w Pcimiu Małym.
Marta Potocka: No tak i tak będzie z większością naszej literatury dlatego też, że teraz jej powstaje, no mam wrażenie, że jeszcze więcej. Bo w dawnych modelach wydawniczych, no ta książka musiała kogoś przekonać, sprzedać się, te nakłady też były większe, no a teraz mamy różne modele wydawnicze, bardzo wiele osób traktuje też pisanie jako jakąś formę nobilitacji, tych książek powstaje bardzo dużo, więc jak ktoś kiedyś zanurkuje za sto lat w tym co zostało stworzone w tej naszej drugiej dekadzie XXI wieku no te będzie się musiał przebić przez bardzo dużą ilość książek średnich, po to żeby trafić na te naprawdę dobre, więc jakbym miała sobie wymarzyć, to wymarzyłabym sobie żeby więcej było takich Dukajów a mniej może… może nie mniej, niech każdy pisze jak chce, ale takich Dukajów bym chciała więcej.
Marta Magdalena: I w sumie tego nam życzę, bo mam podobne odczucia. Tego i trochę mniej… ja bym do tego dodała trochę mniej książek, które są z góry nastawione na bycie piętnastotomową serią, ale urywają się po siódmym tomie. Ale to takie moje prywatne, że zgrzytam zębami, jak mi się na pierwszym tomie książka fabularnie nie kończy, a to też jest coś specyficznego teraz dla rynku, że bardzo dużo serii jest zaczynanych i nigdy nie kończonych.
Marta Potocka: No wiesz, tu bo jest ten cały aspekt finansowy, że łatwiej jak już sprzedałaś dobrze pierwszy tom, to kolejne też się będą sprzedawać bo ludzie lubią czytać o bohaterach, których znają, i tak dalej, i tak dalej. Właśnie…
Marta Magdalena: Tak
Marta Potocka: Nie wiem, ja jestem ogólnie kapitalistką i wolnorynkowcem, więc tym co mówię w pewien sposób sama sobie przeczę trochę, ale trochę mnie właśnie to, co powstaje właśnie pod wpływem wolnego rynku, to często… znaczy może nie wolnego rynku, to, co powstaje z pobudek finansowych, to niekoniecznie są najlepsze rzeczy i chyba brakuje trochę pisarzy, którzy piszą, bo mają coś do powiedzenia. Mają to jakieś dzieło w sobie i muszą je wypuścić. No i tak właśnie postrzegam tych pisarzy najlepszych, tak jak, przepraszam ostatni raz wymienię nazwisko: Lema, chociaż on akurat twierdził, że zaczął pisać dla pieniędzy, ale myślą, że sobie żartował.
Marta Magdalena: Może zaczął dla pieniędzy, ale to… mógł zacząć, a potem mogło go już to wciągnąć.
Marta Potocka: No lubię czytać, mając niewiele czasu na czytanie, jak większość z nas, staram się omijać rzeczy średnie i czytać dobre. Najbardziej rozczarowana jestem w sytuacji jak słyszę, że coś jest dobre, a potem się okazuje średnie i… a ja tutaj już jestem w połowie i się właśnie zorientowałam, a jeszcze nie lubię zostawiać książek rozgrzebanych. No więc po prostu chciałabym żeby może powstawało troszkę mniej a trochę lepszych. Aczkolwiek tutaj jakby nasza robota w tym.
Marta Magdalena: Tak. Życzę nam tego, przez co rozumiem również: życzę nam tego, żeby udawało nam się tak pisać.
Marta Potocka: Tak, to jest chyba najlepsze życzenie jakie można dać pisarzowi, więc również nam tego życzę. Sobie życzę, żebyś ty nadal pisała tak, jak piszesz, bo lubię. A sobie samej życzę, żeby mi się udało iść w tym kierunku, o którym właśnie wspomniałam.
Marta Magdalena: To zadam teraz pytanie, takie dość standardowe dla autorów i nie będzie to pytanie o inspirację. To już pośrednio zrobiłam. Pytanie czy teraz, aktualnie pracujesz nad czymś kolejnym, czym się możesz w jakimś stopniu podzielić. Jakimś tym. Czy chwilowo… no mamy ciągle dziwne pandemiczne czasy, a to różnie działa na ludzi i na ich zdolności twórcze, chęci twórcze i w ogóle.
Marta Potocka: To znaczy tak. W zeszłym roku skończyłam książkę science fiction. Hard oczywiście, no i ta książka jest gotowa w tym sensie, że jest napisana, jest po pierwszej zgrubnej redakcji, była betowana… jak wiesz, zresztą.
Marta Magdalena: Wiem
Marta Potocka: No i teraz musze wprowadzić do niej poprawki, bo sporo sensownych rzeczy się dowiedziałam od moich beta-czytelników, jak wiesz, zresztą. No i tak, trochę mnie zdemotywowała ta sytuacja na rynku, faktycznie, bo plan pierwotnie był taki, żeby szybko skończyć poprawki i rozesłać jakoś na wiosnę tego roku i może jak dobrze pójdzie, to coś by się ruszyło powiedzmy w połowie lub pod koniec roku. No teraz wieści z rynku są takie, że jako debiutant powieściowy raczej szanse na wydanie miałabym niewielkie, a też nie chcę tej książki wrzucić gdzieś w niebyt bo uważam że lubię ją, uważam że jest nie najgorsza i chciałabym jej dać szansę w sytuacji, kiedy rynek nie walczy o życie, więc plan jest taki, że książkę poprawię i spróbuję wziąć się za znalezienie wydawcy gdzieś w drugiej połowie tego roku. Super by było, gdyby się udało, jak się nie uda, to się będę zastanawiała co dalej. Natomiast poza tym, co jest już napisane, to rzeczy aktualnie żadnych w tym momencie nie piszę. Aczkolwiek trochę na fali właśnie tej nominacji zajdlowej dla Chomika, a przypomniało mi się, bo ja to opowiadanie opublikowałam już jakiś czas temu, i odezwało się do mnie kilka, kilkanaście osób, bardzo byłam zaskoczona takim odzewem, które pytały czy będę pisała coś więcej właśnie w tym uniwersum. Ja sobie wtedy myślę jakie uniwersum, tu nie buło żadnego uniwersum, to jest jeden tekst. Ale to pytanie się powtórzyło naprawdę kilka razy i dało mi do myślenia, chyba że nie celowo, a przypadkowo, ale trafiłam w coś, co ludzie może chcieliby czytać dalej w tym stylu i jakby w tym świecie, nazwijmy to, więc zaczęłam gdzieś tam w głowie mielić pomysły, co mogłabym jeszcze napisać dziejące się w cudzysłowie w uniwersum Chomika. i jakieś tam pomysły się rodzą. Więc jak troszeczkę się odkopię z innych rzeczy, to chyba się wezmę za pisanie tego. Spróbuję zresztą kontynuować t w stylu, którego używałam w Chomiku, czyli takim powiedzmy lekko humorystycznym, co nie jest dla mnie naturalne, ale chyba wychodzi mi nieźle, więc spróbuję.
Marta Magdalena: Dopisuję do listy osób, które byłby zainteresowane poznaniem bardziej tego świata.
Marta Potocka: Dobrze. No, to fajnie.
Marta Magdalena: Więc jakbyś potrzebowała motywacji, to się bardzo polecam uwadze.
Marta Potocka: Dziękuję. Skorzystam pewnie.
Marta Magdalena: I tak więc trzymam kciuki za ten tekst, za nanoszenie poprawek, za to żeby powstawały te utwory, które gdzieś zostaną zapamiętane, na kimś zrobią wrażenie, a nie tylko będą czytadełkiem. Miłym, ale czytadełkiem. I dziękuję ci, za… w sumie zeżarłam ci czterdzieści minut z twojego życia, nie wiem ile będzie po przycięciach.
Marta Potocka: bardzo miło mi się rozmawiało, więc było warto.
Marta Magdalena: Mnie również. I bardzo, bardzo ci dziękuję.
Marta Potocka: Ja też dziękuję. Chciałabym zaznaczyć pierwszy wywiad w moim życiu, więc jestem z tego powodu bardzo podekscytowana, ale też zestresowana i też mam nadzieję, że będziesz kontynuowała pomysł na twój blog, na te podcasty czy wywiady, bo jakby czytałam przesłuchiwałam fragmentami wcześniejszy wywiad z Anną Hrycyszyn i myślę, że robisz to dobrze i chciałabym, żebyś robiła tego więcej. Myślę, że inni czytelnicy, tudzież słuchacze, również.
Marta Magdalena: Bardzo dziękuję, bo to jest drugi wywiad jaki prowadzę w życiu.
Marta Potocka: No to masz sto procent większe doświadczenie od mnie, w tym momencie.
Marta Magdalena: Okey…
Marta Potocka: Dzięki.
Marta Magdalena: To czy jeszcze masz do powodzenia coś, co byś chciała powiedzieć ludziom na sam koniec?
Marta Potocka: Nie, chyba jeszcze nie jestem gotowa na przesłania. Może jak będę starsza, będę spoglądała na drugą stronę i chciała coś zostawić po sobie, to wtedy. W tym momencie raczej nie. Dzięki.
Pierwszy odcinek był nieco eksperymentem, ten nadał więcej kształtu całej idei nagrywania takich rozmów. Nadał jej też tytuł, gdy przy robieniu transkrypcji zorientowałam się, jak często gram na czas lub próbuję wybrnąć z zaczętego zdania, którego nie umiem dokończyć, przez dodanie „i tak dalej”
No i teraz mamy i tak dalej podcast
Mam nadzieję, że wam słuchało się tej rozmowy równie miło i ciekawie, jak mi i Marcie ją nagrywało. Jeśli niczego nie popsułam, to ten odcinek poza moim blogiem i kanałem na Youtube (gdzie znajduje się wersja z napisami) powinien być też dostępny na Spotify.
I to by było na tyle. Do usłyszenia kolejnym razem.