Zwierciadło w dziurce od klucza
Kameralne opowiadanie podchodzące pod fantastykę naukową, ale rozgrywające się po sąsiedzku w Kłodzku i okolicy.
Kornel stoi na półpiętrze i nasłuchuje. Jeszcze chwilę temu zamierzał zapukać do drzwi dziesięć stopni niżej, ale wycofał się – teraz czeka. Ściska w dłoniach rondo kapelusza i łudzi się, że to nie Miłosz wspina się z takim łomotem, jakby życie z niego uchodziło.
To próżna nadzieja.
Szczeknięcie skobla rozlega się zdecydowanie za blisko. Są tylko dwa mieszkania, a ze swojego miejsca Kornel widzi drzwi tego drugiego. Miał rację. Oczywiście. Zamyka oczy i wstrzymuje oddech zły, że spóźnił się na wcześniejszy pociąg. Teraz nie może wrócić i powiedzieć Lenie, że nie zastał Miłosza. Musiałby skłamać, a jej jednej nie chce okłamywać.
Oddycha głęboko; ciężki zapach kurzu dławi go, zdaje się wypierać życiodajny tlen, którego i tak zawsze jest tu odrobinę za mało. Nagle wszystko staje się wyraźniejsze, nachalniej napiera na niego, przytłacza i otumania. Kornel zmusza się, by oddychać normalnie.
Schodzi, trzymając się kurczowo poręczy. Puka, a gdy odpowiada mu cisza, podnosi głos.
– Wiem, że tam jesteś, więc, do cholery jasnej, otwórz!
Po drugiej stronie coś roztrzaskuje się z hukiem, ale Kornel nie czuje się winny, że wystraszył Miłosza i jakiś przedmiot został bezpowrotnie zniszczony. Czeka. Przerażająco długie sekundy mijają jedna za drugą, trzecią, piątą; w końcu skobel szczęka ogłuszająco. Drzwi uchylają się i w szarym świetle błyska łańcuch o grubych ogniwach. Z wąskiej szczeliny łypie oko Miłosza i Kornelowi dreszcz wspina się po kręgosłupie, a strach zaciska na gardle. Pogania go do ucieczki, ale on nie słucha, bo przecież obiecał Lenie.
– Miłosz, nie prowokuj mnie – grozi, nie podnosząc głosu.
Drzwi zamykają się z hukiem. Zgrzyta haczyk na końcu łańcucha, chrzęszczą ogniwa, szczęka klamka i oto Miłosz patrzy na Kornela obojgiem oczu. To jest jeszcze bardziej przerażające, bo te oczy są przekrwione z niewyspania, podkreślone głębokimi cieniami i rozwarte adrenaliną. To nie jest twarz myślącej istoty, człowieka, czegokolwiek, co posiada samokontrolę. Przygarbiony, oddychający ciężko przez usta, z dłońmi zaciśniętymi tak mocno , że aż zbielały mu knykcie, Miłosz budzi w Kornelu wspomnienia, które ten wolałby pozostawić w oceanie niepamięci. Nieludzkie wrzaski niosące się w noc na chwilę rozbrzmiewają wokoło, ale tylko on je słyszy. Uspokaja oddech i skupia się na chwili obecnej. W jego głowie pojawia się myśl, że takie zezwierzęcenie jest żałosne, ale stara się nie poświęcać jej zbyt wiele uwagi.
– Lena martwi się o ciebie. Nie odpisujesz na maile, SMS-y. Nie odbierasz telefonu – wymienia sucho. – Nie było cię na spotkaniu dwa tygodnie temu. Zadzwoń do Leny. – To nie prośba, to rozkaz.
– Nie rozumiesz – Miłosz odpowiada z nietypową dla siebie nienawiścią. – Ewa-
Ta rozmowa nie powinna przez szpary pod drzwiami wślizgiwać się do innych mieszkań. Dlatego Kornel z impetem przekracza próg, wpycha Miłosza do środka. Trzaśnięcie niesie się potężnym echem i jeszcze dłuższą chwilę obaj są nim ogłuszeni.
Kornel otrząsa się pierwszy. Zasuwa skobel i odzywa się pewien, że Lena nie byłaby dumna ze sposobu, w jaki to robi.
– Ewa nie żyje od ośmiu miesięcy. Jej choroba i śmierć były i są tragedią. Tak, masz prawo do żałoby, już to przerabialiśmy, zanim Lena kazała mi dać ci nieco przestrzeni. Sęk w tym, że to nie jest żałoba. – Omiata ręką zaniedbany przedpokój.
Pamięta to mieszkanie jako swojskie, nawet jeśli zegar nad lustrem wywoływał w nim nerwowość, a radio w kuchni milkło tylko, gdy tu przychodził. Żona Miłosza wyłączała je, wzdychając ciężko, jakby to było wielkie poświęcenie z jej strony, ale to nie pora, by wspominać jej zachowanie. Ewa Kaluszyk nie żyje, a to oznacza, że należy już do przeszłości i nie powinna wpływać na teraźniejszość – tak było na Zemē, ale tutaj…? […]
Skafander i melonik
Wydawca: Śląski Klub Fantastyki
Premiera: 17 lipca 2018
ISBN: 9788393124046
Do zdobycia...
Wydanie papierowe:
do kupienia na stronie Sekcji Literackiej Logrus
Darmowy e-book:
MOBI | EPUB | PDF
Spis treści
Anna Hrycyszyn:
Detektyw Fiks i sprawa mechanicznego skafandra
Aleksandra Sokólska:
La Estrella
Marta Magdalena Lasik:
Zwierciadło w dziurce od klucza
Karolina Fedyk:
Ślady w popiele
Anna Łagan:
Ekonomia to dolina niesamowitości
Krystyna Chodorowska:
Jeden spalony rzut
Alicja Tempłowicz:
Matki płaczą solą
Marta Potocka:
Flaun
Michał Cholewa:
Pościg
Skafander i melonik
Wydawca: Śląski Klub Fantastyki
Premiera: 17 lipca 2018
ISBN: 9788393124046
Do zdobycia...
Wydanie papierowe:
do kupienia na stronie Sekcji Literackiej Logrus
Darmowy e-book:
MOBI | EPUB | PDF
Spis treści
Anna Hrycyszyn:
Detektyw Fiks i sprawa mechanicznego skafandra
Aleksandra Sokólska:
La Estrella
Marta Magdalena Lasik:
Zwierciadło w dziurce od klucza
Karolina Fedyk:
Ślady w popiele
Anna Łagan:
Ekonomia to dolina niesamowitości
Krystyna Chodorowska:
Jeden spalony rzut
Alicja Tempłowicz:
Matki płaczą solą
Marta Potocka:
Flaun
Michał Cholewa:
Pościg
Kornel stoi na półpiętrze i nasłuchuje. Jeszcze chwilę temu zamierzał zapukać do drzwi dziesięć stopni niżej, ale wycofał się – teraz czeka. Ściska w dłoniach rondo kapelusza i łudzi się, że to nie Miłosz wspina się z takim łomotem, jakby życie z niego uchodziło.
To próżna nadzieja.
Szczeknięcie skobla rozlega się zdecydowanie za blisko. Są tylko dwa mieszkania, a ze swojego miejsca Kornel widzi drzwi tego drugiego. Miał rację. Oczywiście. Zamyka oczy i wstrzymuje oddech zły, że spóźnił się na wcześniejszy pociąg. Teraz nie może wrócić i powiedzieć Lenie, że nie zastał Miłosza. Musiałby skłamać, a jej jednej nie chce okłamywać.
Oddycha głęboko; ciężki zapach kurzu dławi go, zdaje się wypierać życiodajny tlen, którego i tak zawsze jest tu odrobinę za mało. Nagle wszystko staje się wyraźniejsze, nachalniej napiera na niego, przytłacza i otumania. Kornel zmusza się, by oddychać normalnie.
Schodzi, trzymając się kurczowo poręczy. Puka, a gdy odpowiada mu cisza, podnosi głos.
– Wiem, że tam jesteś, więc, do cholery jasnej, otwórz!
Po drugiej stronie coś roztrzaskuje się z hukiem, ale Kornel nie czuje się winny, że wystraszył Miłosza i jakiś przedmiot został bezpowrotnie zniszczony. Czeka. Przerażająco długie sekundy mijają jedna za drugą, trzecią, piątą; w końcu skobel szczęka ogłuszająco. Drzwi uchylają się i w szarym świetle błyska łańcuch o grubych ogniwach. Z wąskiej szczeliny łypie oko Miłosza i Kornelowi dreszcz wspina się po kręgosłupie, a strach zaciska na gardle. Pogania go do ucieczki, ale on nie słucha, bo przecież obiecał Lenie.
– Miłosz, nie prowokuj mnie – grozi, nie podnosząc głosu.
Drzwi zamykają się z hukiem. Zgrzyta haczyk na końcu łańcucha, chrzęszczą ogniwa, szczęka klamka i oto Miłosz patrzy na Kornela obojgiem oczu. To jest jeszcze bardziej przerażające, bo te oczy są przekrwione z niewyspania, podkreślone głębokimi cieniami i rozwarte adrenaliną. To nie jest twarz myślącej istoty, człowieka, czegokolwiek, co posiada samokontrolę. Przygarbiony, oddychający ciężko przez usta, z dłońmi zaciśniętymi tak mocno , że aż zbielały mu knykcie, Miłosz budzi w Kornelu wspomnienia, które ten wolałby pozostawić w oceanie niepamięci. Nieludzkie wrzaski niosące się w noc na chwilę rozbrzmiewają wokoło, ale tylko on je słyszy. Uspokaja oddech i skupia się na chwili obecnej. W jego głowie pojawia się myśl, że takie zezwierzęcenie jest żałosne, ale stara się nie poświęcać jej zbyt wiele uwagi.
– Lena martwi się o ciebie. Nie odpisujesz na maile, SMS-y. Nie odbierasz telefonu – wymienia sucho. – Nie było cię na spotkaniu dwa tygodnie temu. Zadzwoń do Leny. – To nie prośba, to rozkaz.
– Nie rozumiesz – Miłosz odpowiada z nietypową dla siebie nienawiścią. – Ewa-
Ta rozmowa nie powinna przez szpary pod drzwiami wślizgiwać się do innych mieszkań. Dlatego Kornel z impetem przekracza próg, wpycha Miłosza do środka. Trzaśnięcie niesie się potężnym echem i jeszcze dłuższą chwilę obaj są nim ogłuszeni.
Kornel otrząsa się pierwszy. Zasuwa skobel i odzywa się pewien, że Lena nie byłaby dumna ze sposobu, w jaki to robi.
– Ewa nie żyje od ośmiu miesięcy. Jej choroba i śmierć były i są tragedią. Tak, masz prawo do żałoby, już to przerabialiśmy, zanim Lena kazała mi dać ci nieco przestrzeni. Sęk w tym, że to nie jest żałoba. – Omiata ręką zaniedbany przedpokój.
Pamięta to mieszkanie jako swojskie, nawet jeśli zegar nad lustrem wywoływał w nim nerwowość, a radio w kuchni milkło tylko, gdy tu przychodził. Żona Miłosza wyłączała je, wzdychając ciężko, jakby to było wielkie poświęcenie z jej strony, ale to nie pora, by wspominać jej zachowanie. Ewa Kaluszyk nie żyje, a to oznacza, że należy już do przeszłości i nie powinna wpływać na teraźniejszość – tak było na Zemē, ale tutaj…? […]
You must be logged in to post a comment.