Nie patrz w dół
Czy prawda wyzwala?
Ocean pod siecią najpiękniej wyglądał, gdy słońce znajdowało się blisko horyzontu. Wtedy faktura jego powierzchni była najwyraźniejsza. Czasami, rzadko, ale jednak wydawało się, że pod warstwą chmur kryje się kolejna, inna, obca. Sulyeon wychyliła się przez balustradę i spojrzała w ciemną dolinę pomiędzy dwoma ozłoconymi cumulonimbusami. Nie mrugała żadną parą powiek, jakby to mogło pomóc jej dostrzec dno. Sieć Topaz znajdowała się na wysokości dziewiętnastu kilometrów i ośmiuset trzech metrów nad dnem oceanu chmur przykrywającego planetę i…
– Znowu patrzysz w dół.
Odwróciła się gwałtownie; nie usłyszała, kiedy Deji wyszedł na taras, a powinna. Był tak niekompatybilny z Topazem – za wysoki, za ciężki – że zwracał na siebie uwagę, nawet jeśli starał się tego nie robić. Rzucał cienie, jakich nie rzucali inni, jego kroki były głośniejsze, oddech głębszy, a mimo tego, wpatrzona w ocean, zupełnie nie zorientowała się, że stanął w progu.
– Bo to piękny widok.
Skrzywił się, zmarszczki pobruździły mu czoło, deformując wzór jego sekty ciągnący się z szyi aż na czubek głowy. Wiedziała, że Deji walczył sam ze sobą, bo z jednej strony ufał jej, a z drugiej od inkubatora wpajano mu, że nie należy patrzeć w dół, że patrzenie w ciemne doliny oceanu chmur mąci myśli i odwraca uwagę od tego, co ważne – od Siewców. Ją też tego uczono, ale nie miała już sześciu lat, aby bać się potworów spod chmur. Westchnęła i oparła się plecami o balustradę. Doświetlone pierwszymi promieniami słońca linie życia pod skórą jej pleców zapulsowały przyjemnym ciepłem. Czuła, jak pęcznieją pomiędzy rozkwitającymi węzłami.
– To po prostu piękny widok – dodała bardziej stanowczo. – Nie jestem heretyczką.
– Wiem – odpowiedział wręcz za szybko. – Wiem, ale niektórzy mogą myśleć inaczej.
Bo zadawała się z nim – Dejim czwartym tego imienia w dwudziestym trzecim pokoleniu. Z anomalią. Członkowie Żłobka nie po to tworzyli plan, dobierali odpowiednie pary rozrodcze, organizowali festiwal i ostrożnie w inkubatorach korygowali cechy, których nie byli w stanie wyhodować w odpowiednim tempie w naturalny sposób, aby potem rodzili się tacy jak Deji. Niedopasowani nawet do architektury sieci, co dopiero do życia wyżej. To że zadawała się z nim prywatnie, dla wielu oznaczało, że istnieje w jej umyśle drzazga niezdrowych fascynacji.
– Niech myślą, co chcą, jeśli mają czas, aby go na to tracić. Ja nie mam. To po prostu piękny widok. Chodź tu. – Wyciągnęła ku niemu rękę. – Prawdziwe Słońce jest o wiele lepsze od lamp żywieniowych.
– Kiedyś będziemy mieć tylko je.
– Będzie dobrze, jeśli dożyjemy podniesienia sieci na dwudziesty drugi kilometr. Dalekiego kosmosu sięgną nasze prapraprawnuki i może do tej pory Żłobek przeprojektuje nasze ciała tak, że nie będziemy potrzebowali takiego światła do przeżycia. Ale zanim to nastąpi, jeszcze przez wiele kilometrów będziemy mieć Słońce.
Chwyciła jego dłoń i pociągnęła go na taras, prosto w odżywczy blask wschodu. […]

Ku gwiazdom 2021
Wydawca: Wydawnictwo IX
Premiera: 2021
ISBN: 9788396246349
Do zdobycia...
Na przykład bezpośrednio w internetowym sklepie u wydawcy
Spis treści (opowiadania)
Michał Kłodawski
Mistrz marionetek
Mikołaj Maria Manicki
Kulisy lotu ptaka w kosmos
Grzegorz Rogaczewski
Góra Mroku
Adam Groth
Emmanuel
Dorota Dobrzyńska
Pamięć Arki
Bartek Biedrzycki
Ciemna strona pamięci
Wojciech Gunia
Ciemność jest ogromna i cierpliwa
Marta Magdalena Lasik
Nie patrz w dół
Marcin Przybyłek
Wywiad
Andrzej Zimniak
Wirus, który pokochał
Łukasz Marek Fiema
Przedświt
Marta Kładź-Kocot
I śmierć utraci swoją władzę

Ku gwiazdom 2021
Wydawca: Wydawnictwo IX
Premiera: 2021
ISBN: 9788396246349
Do zdobycia...
Na przykład bezpośrednio w internetowym sklepie u wydawcy
Spis treści (opowiadania)
Michał Kłodawski
Mistrz marionetek
Mikołaj Maria Manicki
Kulisy lotu ptaka w kosmos
Grzegorz Rogaczewski
Góra Mroku
Adam Groth
Emmanuel
Dorota Dobrzyńska
Pamięć Arki
Bartek Biedrzycki
Ciemna strona pamięci
Wojciech Gunia
Ciemność jest ogromna i cierpliwa
Marta Magdalena Lasik
Nie patrz w dół
Marcin Przybyłek
Wywiad
Andrzej Zimniak
Wirus, który pokochał
Łukasz Marek Fiema
Przedświt
Marta Kładź-Kocot
I śmierć utraci swoją władzę
Ocean pod siecią najpiękniej wyglądał, gdy słońce znajdowało się blisko horyzontu. Wtedy faktura jego powierzchni była najwyraźniejsza. Czasami, rzadko, ale jednak wydawało się, że pod warstwą chmur kryje się kolejna, inna, obca. Sulyeon wychyliła się przez balustradę i spojrzała w ciemną dolinę pomiędzy dwoma ozłoconymi cumulonimbusami. Nie mrugała żadną parą powiek, jakby to mogło pomóc jej dostrzec dno. Sieć Topaz znajdowała się na wysokości dziewiętnastu kilometrów i ośmiuset trzech metrów nad dnem oceanu chmur przykrywającego planetę i…
– Znowu patrzysz w dół.
Odwróciła się gwałtownie; nie usłyszała, kiedy Deji wyszedł na taras, a powinna. Był tak niekompatybilny z Topazem – za wysoki, za ciężki – że zwracał na siebie uwagę, nawet jeśli starał się tego nie robić. Rzucał cienie, jakich nie rzucali inni, jego kroki były głośniejsze, oddech głębszy, a mimo tego, wpatrzona w ocean, zupełnie nie zorientowała się, że stanął w progu.
– Bo to piękny widok.
Skrzywił się, zmarszczki pobruździły mu czoło, deformując wzór jego sekty ciągnący się z szyi aż na czubek głowy. Wiedziała, że Deji walczył sam ze sobą, bo z jednej strony ufał jej, a z drugiej od inkubatora wpajano mu, że nie należy patrzeć w dół, że patrzenie w ciemne doliny oceanu chmur mąci myśli i odwraca uwagę od tego, co ważne – od Siewców. Ją też tego uczono, ale nie miała już sześciu lat, aby bać się potworów spod chmur. Westchnęła i oparła się plecami o balustradę. Doświetlone pierwszymi promieniami słońca linie życia pod skórą jej pleców zapulsowały przyjemnym ciepłem. Czuła, jak pęcznieją pomiędzy rozkwitającymi węzłami.
– To po prostu piękny widok – dodała bardziej stanowczo. – Nie jestem heretyczką.
– Wiem – odpowiedział wręcz za szybko. – Wiem, ale niektórzy mogą myśleć inaczej.
Bo zadawała się z nim – Dejim czwartym tego imienia w dwudziestym trzecim pokoleniu. Z anomalią. Członkowie Żłobka nie po to tworzyli plan, dobierali odpowiednie pary rozrodcze, organizowali festiwal i ostrożnie w inkubatorach korygowali cechy, których nie byli w stanie wyhodować w odpowiednim tempie w naturalny sposób, aby potem rodzili się tacy jak Deji. Niedopasowani nawet do architektury sieci, co dopiero do życia wyżej. To że zadawała się z nim prywatnie, dla wielu oznaczało, że istnieje w jej umyśle drzazga niezdrowych fascynacji.
– Niech myślą, co chcą, jeśli mają czas, aby go na to tracić. Ja nie mam. To po prostu piękny widok. Chodź tu. – Wyciągnęła ku niemu rękę. – Prawdziwe Słońce jest o wiele lepsze od lamp żywieniowych.
– Kiedyś będziemy mieć tylko je.
– Będzie dobrze, jeśli dożyjemy podniesienia sieci na dwudziesty drugi kilometr. Dalekiego kosmosu sięgną nasze prapraprawnuki i może do tej pory Żłobek przeprojektuje nasze ciała tak, że nie będziemy potrzebowali takiego światła do przeżycia. Ale zanim to nastąpi, jeszcze przez wiele kilometrów będziemy mieć Słońce.
Chwyciła jego dłoń i pociągnęła go na taras, prosto w odżywczy blask wschodu. […]
You must be logged in to post a comment.