Na wyciągnięcie dłoni
Jak nauczyć się żyć w mieście, w którym przez mgłę olśnieniową przestaje działać cała elektronika…
Komunikat Instytutu Alchemii Nowej TUD z dnia 09.03.2028 roku
dla Drezna i okolic
Nieprzejrzystość mgły olśnieniowej mierzona o godzinie 7:45 na stacjach pomiarowych w obrębie miasta:
Klotzsche: 14
Alaun Park: 24
Łaba – most Karola: 31
[…]
W związku z przekroczeniem granicy 30 punktów w korycie rzeki w najbliższych godzinach podjęte zostaną następujące działania:
- Postawienie wałów W-J wzdłuż Łaby na odcinku od Pirny do Radebeul – godz. 9:00.
- Zawieszenie kursowania pociągów z lokomotywami elektrycznymi – odjazd ostatniego składu elektrycznego o godz. 11:00.
- Początek obowiązywania specjalnych rozkładów jazdy pociągów – godz. 12:00.
- Odłączenie miasta od sieci elektroenergetycznej celem przeciwdziałania zakłóceniom na sieci krajowej – godz. 15:00.
Możliwe są wcześniejsze wyłączenia w niżej położonych częściach miasta. Wyłączenia sieci grzewczej i wodociągowej będą postępowały wraz z obserwowanymi zakłóceniami urządzeń.
Prosimy mieszkańców o przygotowanie się i zachowanie spokoju.
Anneliese zawahała się. Jeszcze działały telefony, zza uchylonego okna słyszeli muzykę, ale już odliczali godziny do końca prześwitu. To mogła być ostatnia okazja, by porozmawiać z mamą, nim Drezno na wiele dni spowije mgła olśnieniowa. Ile to potrwa? Poprzednio nie opadała przez niemal trzy tygodnie. Może powinna odebrać?
Z drugiej strony pierwszy raz od kilku dni mieli z Io czas dla siebie. Siedzieli przy dosuniętym do wysokiego okna stole i właśnie próbowali zdecydować, w co zagrają.
– Liesschen?
Skrzywiła się. Wyrzut sumienia zaczął rosnąć w jej myślach – bo może coś się stało, może to nie był jedynie kolejny telefon o tym, że powinna wyjechać.
Odebrała.
– Anneli? W końcu! To prawda, że mgła już się podnosi? Ledwie pięć dni temu opadła! Kiedy odebrać was z dworca? Bo przyjedziecie, prawda?
– Nie, mamo. – Słowa padły, zanim je przemyślała. Powinna była dodać „póki co” albo „jeszcze”, żeby nie przekreślać niczego, a jedynie odwlec w czasie.
– Tato powiedział, że możemy nadbudować piętro na garażu i zrobić tam drugą kuchnię. Pomożemy ci znaleźć pierwszą pracę. Musisz tylko przyjechać. Anneli!
Po drugiej stronie stołu Io zrobił sobie z ramion poduszkę. Wyglądał, jakby zaraz miał zasnąć. Anneliese pstryknęła go lekko w czoło i uśmiechnęła się.
– Mamo, wiem, że się martwisz, ale mgła to nie koniec świata. Poza tym sięga coraz dalej. Teraz ucieknę stąd, potem będziemy uciekać od was. Nie chcę. Naprawdę.
– Nie czytałaś o murze?
– Murze? Byłam ostatnio zajęta i…
Mama nie dała jej dokończyć.
– Przegłosowali go tydzień, może dwa temu. Wokół terenów okrywanych przez mgłę powstanie mur. Będzie wyższy i solidniejszy niż wasze wały. Samopodtrzymujący się. Wieczny. Zatrzymamy mgłę i nigdy nie dotrze do Kassel, więc nie myśl o tym, tylko przyjeżdżaj, Anneli.
Mgła najpierw pojawiała się w najniżej położonych miejscach i podchodziła coraz wyżej i wyżej. Czasami próbowano ją powstrzymać, a przynajmniej spowolnić. W Dreźnie stawiano wały wzdłuż rzeki na samym początku cyklu, żeby dać reszcie miasta więcej czasu na przygotowania. Zwykle po czterech dniach zaklęcia wypalały się i nie odnawiano ich. W niektórych miejscach to ludzi zamykano w środku, a mgłę zostawiano na zewnątrz, ale to zawsze były niewielkie miejscowości, zwykle położone dość wysoko. Nie Drezno. Nie cały pożarty przez mgłę kawałek Europy.
– Mamo. Proszę. – Głos jej zadrżał.
Nie była pewna, czy Io słyszał wszystko, czy tylko fragmenty, ale wyprostował się, zmarszczył brwi. Przez moment myślała, że wstanie od stołu.
– O co prosisz, Anneli? Żebym powiedziała: tak, córeczko, zostań w tym skazanym na zdziczenie mieście, w którym lada moment będziecie jeść gołębie pieczone na ognisku, i chodzić do nawiedzonego znachora, bo żaden sprzęt medyczny nie będzie działał? O to mnie prosisz?
Na początku, zaraz po tym, jak powstało Pęknięcie i mgła olśnieniowa zaczęła spływać na ziemię, wsiąkać w nią, a potem podnosić się i sprawiać, że rzeczy nie działały, jak powinny, ludzi daleko od niej bawiła panika na wschodzie Europy. Mówili że kilka dni bez prądu to nie koniec świata. A potem okazało się, że to nie tylko sieć elektroenergetyczna zawodziła, ale pojedyncze urządzenia również. Bez względu na to, czy zasilano je z gniazdka, czy z baterii i bez znaczenia, czy tę baterię zamknięto w plastikowej obudowie, czy zaszyto w człowieku. Wszystkie były tak samo podatne na to, co robiła mgła, a im była gęstsza, tym większe były szanse, że wszystko przestanie działać.
Na początku, czyli czterdzieści jeden miesięcy temu. Anneliese liczyła.
I nieważne, że ktoś mieszkał wyżej, w Hellerau – o ile nie miał swoich solarek na dachu, to rzeczy mogły nie działać, bo stacja transformatorowa gdzieś niżej, bo linie przesyłowe zatopione we mgle. Nic tak jak mgła olśnieniowa nie uświadomiło Anneliese, z jak wielu elementów zbudowane jest to, co nazywała normalnością.
– Tak, o to proszę.
Przez chwilę myślała, że mama się rozłączyła. Odsunęła telefon od ucha – na ekranie połączenie ciągle było aktywne, więc nie. Mama po prostu milczała. Szukała słów? Zastanawiała się, czy przekonywać, prosić, szantażować? Czy po prostu czekała, pewna, że jej mała Anneli w końcu się opamięta? Przeprosi i obieca, że zaraz zacznie szukać transportu.
– Chodzi o Iohannesa? Jeśli on chce zostać, a ty masz kolejny zachłyst wiarą i upierasz się, że musisz zostać z nim, bo póki śmierć was nie rozłączy, to się opamiętaj!
Anneliese przygryzła wargę. Przytyk nie był bezpodstawny. Miała okres w życiu, gdy wiara znaczyła dla niej bardzo dużo i może nieco terroryzowała nią rodzinę. To było ponad piętnaście lat temu. Nie znaczyło to, że złożona przysięga stała się przez to mniej ważna, ale też nie była jedynym powodem, czemu Anneliese w podskokach nie pędziła się pakować.
– Nie. Mam tu pracę, mam znajomych…
– Anneli!
Anneliese na chwilę zacisnęła zęby, żeby powstrzymać się od warknięcia „przestań mi przerywać”, i spróbowała zmienić temat.
– Co u Annemarie? Nie mogłam się do niej ostatnio dodzwonić.
– Anni pojechała ze znajomymi do Bühlerta, odpocząć. Wrzucała zdjęcia, jak się pakowała, biletów i dworca. Już nawet tego nie sprawdzasz? W górach może nie być zasięgu. I nie zmieniaj tematu, Anneli. Widziałam w telewizji korki na autostradzie i tłumy na dworcach. Jeśli chcesz, to przyjedziemy po was z tatą. Jeśli wyjedziemy teraz…
– Nie trzeba. Jesteśmy z Io przygotowani na kolejną falę mgły. Damy sobie radę. Zadzwonię, jak… – Nie miała zamiaru wchodzić mamie w słowo, nie chciała, żeby ta rozmowa stała się ciągiem urwanych zdań, ale zrobiła to, pchnięta nagłym impulsem, którego nie zdołała opanować.
– Anneli!
W dodatku zdrobnienie rzezało głębokie rysy w pewności siebie Anneliese. Sprawiało, że znów czuła się jak mała dziewczynka, która powinna słuchać mamy, taty i starszej siostry. Odetchnęła głęboko, najciszej, jak tylko potrafiła, żeby telefon tego nie wychwycił. Ale Io był tu, na wprost niej, i przed nim nie mogła tego ukryć. Nie cofnęła dłoni, gdy ją chwycił, ale też nie spojrzała na niego. Patrzyła w okna przeciwległej kamienicy. Widziała w nich swoje odbicie – bardziej kolorowe plamy niż rozpoznawalny kształt. Poprawiła się na krześle. Tamta Anneliese również. Kolory przesunęły się jak w kalejdoskopie Dalego.
– Muszę lecieć. – Nie musiała. – Pozdrów tatę.
Odłożyła telefon na stół tak gwałtownie, że uderzenie wybrzmiało echem pod wysokim sufitem mieszkania na drugim piętrze kamienicy na drezdeńskim Neustadcie. Anneliese była zła. Nie na mamę, a na siebie za to, że nie umiała zakończyć rozmowy inaczej. Że niecałe dziesięć minut zepsuło jej humor tak bardzo, że nie potrafiła cieszyć się tymi kilkoma godzinami, które im pozostały. Niedługo Io musiał iść spać, a potem wstawał na nockę. Anneliese zaczynała pracę o piątej rano i mieli się nie widzieć niemal do południa kolejnego dnia. Te kilka godzin teraz należało tylko do nich, to miało być wyjątkowe, spokojne popołudnie, ale już nie umiała wykrzesać z siebie radości.
– W lodówce jest ledwie napoczęty riesling, i tak do jutra nie pozostanie zimny, a znosić go do piwnicy, to… nalać ci?
– Io…
– Sobie zrobię spritzera. I remik?
Pytał, ale już szedł do lodówki. Gdy ona się wahała, on wyciągał kieliszki i nawet nie kwęknął, że znowu odstawiła je na górną półkę w szafce i ledwo do nich sięgał.
– Ale na punkty? – zapytała, gdy po drugiej stronie białego stołu Io tasował karty.
Westchnął ciężko, ale się zgodził i była mu wdzięczna, że przynajmniej przez jakiś czas udawał, że nie słyszał rozmowy z mamą, że nie miał własnych przemyśleń na jej temat i zachowywał się, jakby ta w ogóle nie miała miejsca. […]
Sprzedawcy marzeń
Wydawca: Śląski Klub Fantastyki
Premiera: 2 września 2023
ISBN: 9788393124091
Do zdobycia...
Wydanie papierowe:
do kupienia na stronie Sekcji Literackiej Logrus
E-book:
na stronie wydawnictwa Almaz
Spis treści
Agnieszka Żak
Kałuża
Krystyna Chodorowska
Haczyk
Katarzyna Rupiewicz
Heksa
Joanna Nałęcz
Maya
Małgorzata Pudlik
Nocny koncert i Inksi
Anna Hrycyszyn
Gliwice dają czadu
Anna Kańtoch
Drzwi zwane zimą
Alicja Tempłowicz
Karatakta
Marta Magdalena Lasik
Na wyciągnięcie dłoni
Piotr W. Cholewa
Misiek
Sprzedawcy marzeń
Wydawca: Śląski Klub Fantastyki
Premiera: 2 września 2023
ISBN: 9788393124091
Do zdobycia...
Wydanie papierowe:
do kupienia na stronie Sekcji Literackiej Logrus
E-book:
na stronie wydawnictwa Almaz
Spis treści
Agnieszka Żak
Kałuża
Krystyna Chodorowska
Haczyk
Katarzyna Rupiewicz
Heksa
Joanna Nałęcz
Maya
Małgorzata Pudlik
Nocny koncert i Inksi
Anna Hrycyszyn
Gliwice dają czadu
Anna Kańtoch
Drzwi zwane zimą
Alicja Tempłowicz
Karatakta
Marta Magdalena Lasik
Na wyciągnięcie dłoni
Piotr W. Cholewa
Misiek
Komunikat Instytutu Alchemii Nowej TUD z dnia 09.03.2028 roku
dla Drezna i okolic
Nieprzejrzystość mgły olśnieniowej mierzona o godzinie 7:45 na stacjach pomiarowych w obrębie miasta:
Klotzsche: 14
Alaun Park: 24
Łaba – most Karola: 31
[…]
W związku z przekroczeniem granicy 30 punktów w korycie rzeki w najbliższych godzinach podjęte zostaną następujące działania:
1. Postawienie wałów W-J wzdłuż Łaby na odcinku od Pirny do Radebeul – godz. 9:00.
2. Zawieszenie kursowania pociągów z lokomotywami elektrycznymi – odjazd ostatniego składu elektrycznego o godz. 11:00.
3. Początek obowiązywania specjalnych rozkładów jazdy pociągów – godz. 12:00.
4. Odłączenie miasta od sieci elektroenergetycznej celem przeciwdziałania zakłóceniom na sieci krajowej – godz. 15:00.
Możliwe są wcześniejsze wyłączenia w niżej położonych częściach miasta. Wyłączenia sieci grzewczej i wodociągowej będą postępowały wraz z obserwowanymi zakłóceniami urządzeń.
Prosimy mieszkańców o przygotowanie się i zachowanie spokoju.
Anneliese zawahała się. Jeszcze działały telefony, zza uchylonego okna słyszeli muzykę, ale już odliczali godziny do końca prześwitu. To mogła być ostatnia okazja, by porozmawiać z mamą, nim Drezno na wiele dni spowije mgła olśnieniowa. Ile to potrwa? Poprzednio nie opadała przez niemal trzy tygodnie. Może powinna odebrać?
Z drugiej strony pierwszy raz od kilku dni mieli z Io czas dla siebie. Siedzieli przy dosuniętym do wysokiego okna stole i właśnie próbowali zdecydować, w co zagrają.
– Liesschen?
Skrzywiła się. Wyrzut sumienia zaczął rosnąć w jej myślach – bo może coś się stało, może to nie był jedynie kolejny telefon o tym, że powinna wyjechać.
Odebrała.
– Anneli? W końcu! To prawda, że mgła już się podnosi? Ledwie pięć dni temu opadła! Kiedy odebrać was z dworca? Bo przyjedziecie, prawda?
– Nie, mamo. – Słowa padły, zanim je przemyślała. Powinna była dodać „póki co” albo „jeszcze”, żeby nie przekreślać niczego, a jedynie odwlec w czasie.
– Tato powiedział, że możemy nadbudować piętro na garażu i zrobić tam drugą kuchnię. Pomożemy ci znaleźć pierwszą pracę. Musisz tylko przyjechać. Anneli!
Po drugiej stronie stołu Io zrobił sobie z ramion poduszkę. Wyglądał, jakby zaraz miał zasnąć. Anneliese pstryknęła go lekko w czoło i uśmiechnęła się.
– Mamo, wiem, że się martwisz, ale mgła to nie koniec świata. Poza tym sięga coraz dalej. Teraz ucieknę stąd, potem będziemy uciekać od was. Nie chcę. Naprawdę.
– Nie czytałaś o murze?
– Murze? Byłam ostatnio zajęta i…
Mama nie dała jej dokończyć.
– Przegłosowali go tydzień, może dwa temu. Wokół terenów okrywanych przez mgłę powstanie mur. Będzie wyższy i solidniejszy niż wasze wały. Samopodtrzymujący się. Wieczny. Zatrzymamy mgłę i nigdy nie dotrze do Kassel, więc nie myśl o tym, tylko przyjeżdżaj, Anneli.
Mgła najpierw pojawiała się w najniżej położonych miejscach i podchodziła coraz wyżej i wyżej. Czasami próbowano ją powstrzymać, a przynajmniej spowolnić. W Dreźnie stawiano wały wzdłuż rzeki na samym początku cyklu, żeby dać reszcie miasta więcej czasu na przygotowania. Zwykle po czterech dniach zaklęcia wypalały się i nie odnawiano ich. W niektórych miejscach to ludzi zamykano w środku, a mgłę zostawiano na zewnątrz, ale to zawsze były niewielkie miejscowości, zwykle położone dość wysoko. Nie Drezno. Nie cały pożarty przez mgłę kawałek Europy.
– Mamo. Proszę. – Głos jej zadrżał.
Nie była pewna, czy Io słyszał wszystko, czy tylko fragmenty, ale wyprostował się, zmarszczył brwi. Przez moment myślała, że wstanie od stołu.
– O co prosisz, Anneli? Żebym powiedziała: tak, córeczko, zostań w tym skazanym na zdziczenie mieście, w którym lada moment będziecie jeść gołębie pieczone na ognisku, i chodzić do nawiedzonego znachora, bo żaden sprzęt medyczny nie będzie działał? O to mnie prosisz?
Na początku, zaraz po tym, jak powstało Pęknięcie i mgła olśnieniowa zaczęła spływać na ziemię, wsiąkać w nią, a potem podnosić się i sprawiać, że rzeczy nie działały, jak powinny, ludzi daleko od niej bawiła panika na wschodzie Europy. Mówili że kilka dni bez prądu to nie koniec świata. A potem okazało się, że to nie tylko sieć elektroenergetyczna zawodziła, ale pojedyncze urządzenia również. Bez względu na to, czy zasilano je z gniazdka, czy z baterii i bez znaczenia, czy tę baterię zamknięto w plastikowej obudowie, czy zaszyto w człowieku. Wszystkie były tak samo podatne na to, co robiła mgła, a im była gęstsza, tym większe były szanse, że wszystko przestanie działać.
Na początku, czyli czterdzieści jeden miesięcy temu. Anneliese liczyła.
I nieważne, że ktoś mieszkał wyżej, w Hellerau – o ile nie miał swoich solarek na dachu, to rzeczy mogły nie działać, bo stacja transformatorowa gdzieś niżej, bo linie przesyłowe zatopione we mgle. Nic tak jak mgła olśnieniowa nie uświadomiło Anneliese, z jak wielu elementów zbudowane jest to, co nazywała normalnością.
– Tak, o to proszę.
Przez chwilę myślała, że mama się rozłączyła. Odsunęła telefon od ucha – na ekranie połączenie ciągle było aktywne, więc nie. Mama po prostu milczała. Szukała słów? Zastanawiała się, czy przekonywać, prosić, szantażować? Czy po prostu czekała, pewna, że jej mała Anneli w końcu się opamięta? Przeprosi i obieca, że zaraz zacznie szukać transportu.
– Chodzi o Iohannesa? Jeśli on chce zostać, a ty masz kolejny zachłyst wiarą i upierasz się, że musisz zostać z nim, bo póki śmierć was nie rozłączy, to się opamiętaj!
Anneliese przygryzła wargę. Przytyk nie był bezpodstawny. Miała okres w życiu, gdy wiara znaczyła dla niej bardzo dużo i może nieco terroryzowała nią rodzinę. To było ponad piętnaście lat temu. Nie znaczyło to, że złożona przysięga stała się przez to mniej ważna, ale też nie była jedynym powodem, czemu Anneliese w podskokach nie pędziła się pakować.
– Nie. Mam tu pracę, mam znajomych…
– Anneli!
Anneliese na chwilę zacisnęła zęby, żeby powstrzymać się od warknięcia „przestań mi przerywać”, i spróbowała zmienić temat.
– Co u Annemarie? Nie mogłam się do niej ostatnio dodzwonić.
– Anni pojechała ze znajomymi do Bühlerta, odpocząć. Wrzucała zdjęcia, jak się pakowała, biletów i dworca. Już nawet tego nie sprawdzasz? W górach może nie być zasięgu. I nie zmieniaj tematu, Anneli. Widziałam w telewizji korki na autostradzie i tłumy na dworcach. Jeśli chcesz, to przyjedziemy po was z tatą. Jeśli wyjedziemy teraz…
– Nie trzeba. Jesteśmy z Io przygotowani na kolejną falę mgły. Damy sobie radę. Zadzwonię, jak… – Nie miała zamiaru wchodzić mamie w słowo, nie chciała, żeby ta rozmowa stała się ciągiem urwanych zdań, ale zrobiła to, pchnięta nagłym impulsem, którego nie zdołała opanować.
– Anneli!
W dodatku zdrobnienie rzezało głębokie rysy w pewności siebie Anneliese. Sprawiało, że znów czuła się jak mała dziewczynka, która powinna słuchać mamy, taty i starszej siostry. Odetchnęła głęboko, najciszej, jak tylko potrafiła, żeby telefon tego nie wychwycił. Ale Io był tu, na wprost niej, i przed nim nie mogła tego ukryć. Nie cofnęła dłoni, gdy ją chwycił, ale też nie spojrzała na niego. Patrzyła w okna przeciwległej kamienicy. Widziała w nich swoje odbicie – bardziej kolorowe plamy niż rozpoznawalny kształt. Poprawiła się na krześle. Tamta Anneliese również. Kolory przesunęły się jak w kalejdoskopie Dalego.
– Muszę lecieć. – Nie musiała. – Pozdrów tatę.
Odłożyła telefon na stół tak gwałtownie, że uderzenie wybrzmiało echem pod wysokim sufitem mieszkania na drugim piętrze kamienicy na drezdeńskim Neustadcie. Anneliese była zła. Nie na mamę, a na siebie za to, że nie umiała zakończyć rozmowy inaczej. Że niecałe dziesięć minut zepsuło jej humor tak bardzo, że nie potrafiła cieszyć się tymi kilkoma godzinami, które im pozostały. Niedługo Io musiał iść spać, a potem wstawał na nockę. Anneliese zaczynała pracę o piątej rano i mieli się nie widzieć niemal do południa kolejnego dnia. Te kilka godzin teraz należało tylko do nich, to miało być wyjątkowe, spokojne popołudnie, ale już nie umiała wykrzesać z siebie radości.
– W lodówce jest ledwie napoczęty riesling, i tak do jutra nie pozostanie zimny, a znosić go do piwnicy, to… nalać ci?
– Io…
– Sobie zrobię spritzera. I remik?
Pytał, ale już szedł do lodówki. Gdy ona się wahała, on wyciągał kieliszki i nawet nie kwęknął, że znowu odstawiła je na górną półkę w szafce i ledwo do nich sięgał.
– Ale na punkty? – zapytała, gdy po drugiej stronie białego stołu Io tasował karty.
Westchnął ciężko, ale się zgodził i była mu wdzięczna, że przynajmniej przez jakiś czas udawał, że nie słyszał rozmowy z mamą, że nie miał własnych przemyśleń na jej temat i zachowywał się, jakby ta w ogóle nie miała miejsca. […]
You must be logged in to post a comment.