Kwestia czasu

Pisania o Zielonej Górze ciąg dalszy. Tym opowiadaniem wygrałam ósmą edycję konkursu Fantazje Zielonogórskie.

2017

– Co ci się znowu nie podoba? – Choleba wycedził znad klawiatury.

Było późno, od rana symulacja wypieprzyła się już trzy razy i to wystarczyło, żeby chciał skląć komputery UZ-etu i cały wydział fizyki i astronomii. Nie potrzebował jeszcze studenta sarkającego mu nad uchem.

– Nic – Kamil odezwał się ze sztuczną radością w głosie. – Ot, miłościwie nam panujący uznali, że Zielona Góra jest passe. MON na Twitterze napisało, że odbędą się pikniki wojskowe w miastach wojewódzkich, a co masz na mapie?

Obecność Kamila zwykle poprawiała Cholebie humor; nie tym razem.

– Gówno mam na mapie, bo jej nie widzę z tak bliska – odwarknął i odsunął od siebie rękę z zapalcowanym ekranem. – Warszawa, Wrocław, Gdynia, co ci znowu odwala, za ciasne spodnie uwie-

– Gdynia… – Za nagłym wdechem na pewno czaiło się wyzwisko, którego student, nieważne jak zdolny, nie powinien kierować w stronę doktora – nie jest miastem wojewódzkim.

Potrzeba było dwóch sekund, aby Choleba zreflektował się, że owszem, nie jest. Gdańsk był, ale dla niego to wszystko i tak było Trójmiasto, więc żadna różnica. Spojrzał jeszcze raz na mapę i jęknął cierpiętniczo.

– Serio, Szawir? Tak, jest Żagań. Czego się spodziewałeś? Że będą przenosić ten majdan czterdzieści kilometrów dalej? Weź lepiej idź do domu poprasować koszule. Mogę ci nawet dać moje. Przydasz się na coś, a ja sam to skończę.

W laboratorium zapadła cisza. Był początek stycznia dwa tysiące siedemnastego roku. Za oknami panowała ciemność, chmury wisiały nisko nad Zieloną Górą i wydawało się, że może w końcu spadnie śnieg. Niektórzy studenci UZ-etu zaczynali kuć do sesji, inni przewijali wykop, jeszcze inni gadali trzy po trzy.

– Miłe złego początki – Kamil odezwał się, gdy Choleba zdążył już zapomnieć, że w ogóle rozmawiali. – A zanim się obejrzymy, zmiotą nas z powierzchni Ziemi. – Cyzelował każde słowo. – Potem odpalą naukowe mambo jambo i wymażą nas z kart historii. Zielona Góra stanie się legendą… – Nagle Szawirski roześmiał się histerycznie i Cholebie zimny dreszcz spłynął po plecach. […]

Fantazje Zielonogórskie 5 - okładka

Fantazje Zielonogórskie 8
Wydawca: Zielonogórski Klub Fantastyki Ad Astra
Premiera: wrzesień 2018
ISBN: 9788394227531

Spis treści

Magdalena Anna Sakowska
   Małodobra

Krzysztof Gniady   
  Nieustraszeni pogromcy wilkołaków

Olaf Pajączkowski
   Powrót

Agnieszka Żak
   Weźcie los w swoje rece

Barbara Zambrzycka
   Wszyscy do odstrzału

Marek Palutkiewicz
   Pokolenie

Michał Figoń
   PRL Noir

Michał Peroń
   Malarz

Paweł Wącławski
   Nieśmiertelne miasto

Wojciech Kowalski
   BEN HUR 2384

Marta Magdalena Lasik
   Kwestia Czasu

Erwin Strabowski
   Senoff

Jakub Kopieniak
  Dziewiąty kwietnia

Igor Myszkiewicz
   Marten

Bartłomiej Szumski
   Grobowiec ostatniego z Asów

Fantazje Zielonogórskie 8
Wydawca: Zielonogórski Klub Fantastyki Ad Astra
Premiera: wrzesień 2018
ISBN: 9788394227531

Spis treści

Magdalena Anna Sakowska
   Małodobra

Krzysztof Gniady   
  Nieustraszeni pogromcy wilkołaków

Olaf Pajączkowski
   Powrót

Agnieszka Żak
   Weźcie los w swoje rece

Barbara Zambrzycka
   Wszyscy do odstrzału

Marek Palutkiewicz
   Pokolenie

Michał Figoń
   PRL Noir

Michał Peroń
   Malarz

Paweł Wącławski
   Nieśmiertelne miasto

Wojciech Kowalski
   BEN HUR 2384

Marta Magdalena Lasik
   Kwestia Czasu

Erwin Strabowski
   Senoff

Jakub Kopieniak
  Dziewiąty kwietnia

Igor Myszkiewicz
   Marten

Bartłomiej Szumski
   Grobowiec ostatniego z Asów

2017

– Co ci się znowu nie podoba? – Choleba wycedził znad klawiatury.

Było późno, od rana symulacja wypieprzyła się już trzy razy i to wystarczyło, żeby chciał skląć komputery UZ-etu i cały wydział fizyki i astronomii. Nie potrzebował jeszcze studenta sarkającego mu nad uchem.

– Nic – Kamil odezwał się ze sztuczną radością w głosie. – Ot, miłościwie nam panujący uznali, że Zielona Góra jest passe. MON na Twitterze napisało, że odbędą się pikniki wojskowe w miastach wojewódzkich, a co masz na mapie?

Obecność Kamila zwykle poprawiała Cholebie humor; nie tym razem.

– Gówno mam na mapie, bo jej nie widzę z tak bliska – odwarknął i odsunął od siebie rękę z zapalcowanym ekranem. – Warszawa, Wrocław, Gdynia, co ci znowu odwala, za ciasne spodnie uwie-

– Gdynia… – Za nagłym wdechem na pewno czaiło się wyzwisko, którego student, nieważne jak zdolny, nie powinien kierować w stronę doktora – nie jest miastem wojewódzkim.

Potrzeba było dwóch sekund, aby Choleba zreflektował się, że owszem, nie jest. Gdańsk był, ale dla niego to wszystko i tak było Trójmiasto, więc żadna różnica. Spojrzał jeszcze raz na mapę i jęknął cierpiętniczo.

– Serio, Szawir? Tak, jest Żagań. Czego się spodziewałeś? Że będą przenosić ten majdan czterdzieści kilometrów dalej? Weź lepiej idź do domu poprasować koszule. Mogę ci nawet dać moje. Przydasz się na coś, a ja sam to skończę.

W laboratorium zapadła cisza. Był początek stycznia dwa tysiące siedemnastego roku. Za oknami panowała ciemność, chmury wisiały nisko nad Zieloną Górą i wydawało się, że może w końcu spadnie śnieg. Niektórzy studenci UZ-etu zaczynali kuć do sesji, inni przewijali wykop, jeszcze inni gadali trzy po trzy.

– Miłe złego początki – Kamil odezwał się, gdy Choleba zdążył już zapomnieć, że w ogóle rozmawiali. – A zanim się obejrzymy, zmiotą nas z powierzchni Ziemi. – Cyzelował każde słowo. – Potem odpalą naukowe mambo jambo i wymażą nas z kart historii. Zielona Góra stanie się legendą… – Nagle Szawirski roześmiał się histerycznie i Cholebie zimny dreszcz spłynął po plecach. […]